Rodzina jest przekonana, że ktoś próbuje coś przed nimi zataić. Sekcja zwłok miała wykluczyć powikłania po wypadku, jako przyczynę śmierci.
W piątek (12.02) doszło do czołowego zderzenia karetki pogotowia z osobowym oplem. W wyniku zdarzenia ucierpiało 5 osób, w tym pacjent, który był przewożony karetką. Niestety, po 48 godzinach od zdarzenia pan Robert zmarł w szpitalu. O wypadku i śmierci pacjenta informowaliśmy tutaj:
Czołowe zderzenie karetki z Oplem. 5 osób poszkodowanych,
Nowe okoliczności zderzenia czołowego karetki z Oplem,
Zmarł pacjent z karetki, która uczestniczyła w wypadku.
Skontaktowała się z nami rodzina zmarłego:
„Tata był przewożony karetką sanitarną do DPS-u w Elblągu. Jechał z Pisza, bo tam był leczony po koronawirusie, ale został normalnie wypisany i miał jechać do miejsca tymczasowego zamieszkania” – tłumaczy w rozmowie z nami zięć pana Roberta. „No, my czekaliśmy kiedy go przywiozą, ale okazuje się, że dzwonią, że tata miał wypadek”.
Pan Jacek, zięć zmarłego pana Roberta, skontaktował się szybko ze szpitalem, by dowiedzieć się co się stało:
„Miły lekarz przez telefon powiedział mi, że tata jest badany. Z oględzin nie wynika żeby coś się stało, paznokieć wyrwany, jakieś tam potłuczenia czy rozcięty łokieć. Nawet nie wiedzieliśmy co się stało. Z waszej gazety dowiedzieliśmy się, że karetka wjechała w opla”
Pan Robert po przebadaniu miał zostać przetransportowany do szpitala w Olsztynie w celu przeprowadzenia specjalistycznych badań i operacji. Jak się okazało, po wypadku mężczyzna miał uszkodzone kręgi i przedramię, co wymagało transportu do innego szpitala, który zajmował się leczeniem takich urazów. Transport do szpitala zaplanowano na poniedziałek. Niestety, w niedzielę pan Robert zmarł w szpitalu:
„Poinformowali nas, że jest im bardzo przykro, że doszło do takiej sytuacji. Mówili, że rola szpitala się kończy w tym miejscu i sprawa trafi do prokuratury. No więc skontaktowaliśmy się z tą prokuraturą i tam się dowiedzieliśmy, że na razie są prowadzone czynności i trzeba czekać i się dowiadywać” – mówi pan Jacek.
Rodzina pojechała do Pisza po rzeczy zmarłego. Próbowali oni ustalić co było przyczyną zgonu w szpitalu, ale na to miała odpowiedzieć sekcja zwłok zmarłego:
„Z tego co widzą po sekcji zwłok, nie wynika by tata zmarł z powodu wypadku samochodowego” – miała przekazać prokuratura rodzinie zmarłego.
„Tata miał kiedyś poważny wypadek, w Tatarach w 2011 roku, gdzie 6 osób zginęło i tylko on przeżył. Od tamtego czasu mamy wszystkie dokumenty. Ten prokurator pyta się mnie czy tata jeszcze na coś chorował. Przecież to on prowadzi śledztwo, ma te wszystkie dokumenty. Nie zapytał się ani razu o nasz numer telefonu do kontaktu, o adres. Powiem szczerze, dziwne są te postępowania” – mówi pan Jacek.
„Jak na moje, coś tu jest nie tak. Prokurator nie powiedział nam co jest przyczyną zgonu. Jedynie, że wstępnie mogą powiedzieć, że tata nie zmarł od wypadku samochodowego. No to od czego? Przecież człowiek nie umiera tak po prostu 48 godzin po wypadku” – mówi w rozmowie z nami zięć pana Roberta.
„Dziwi mnie też, że zalecenie było natychmiastowego transportu, a zwlekali z czasem. To wygląda jakby wiedzieli, że gdzieś tam jest problem. Dla mnie jest to trochę dziwne. Może oni sobie myślą, że jak my tam gdzieś mieszkamy daleko to sobie odpuścimy, ale nie odpuścimy”
Rodzina zmarłego postanowiła zwrócić się do prawników o pomoc. Zamierzają oni dojść prawdy, co stało za śmiercią pana Roberta. Ich zdaniem szpital i prokuratura mogą próbować coś ukrywać.
„Ojca nie ma, został tylko ból i smutek. Do tej pory jest smutno, że go nie ma. Liczyłem, że będzie się z dziećmi bawił, pozna moją córkę drugą. No i nie poznał”.
Fot. KWP / KPS PSP
Z opisu wynika, że to może być śmierdąca sprawa.