Sąd Okręgowy w Olsztynie pod nieobecność Rosjanina przesłuchiwał we wtorek Polaka, który miał być przez oskarżonego porwany. Obaj mężczyźni często przekraczali polsko-rosyjską granicę, byli karani za ściąganie haraczy od przemytników.
Oskarżonym w tej sprawie jest Rosjanin Karena V. Prokuratura zarzuciła mu wzięcie i przetrzymywanie zakładnika oraz grożenie śmiercią i porwaniem dziecka świadkowi po to, by ów świadek zmienił obciążające Rosjanina zeznania. W sumie na Karenie V. ciąży 5 zarzutów, on sam do sądu został doprowadzony skuty w kajdany na rękach i nogach i w pomarańczowym kombinezonie przeznaczonym dla więźniów tzw. „niebezpiecznych”.
Sąd zdecydował, że przesłuchanie głównego pokrzywdzonego w sprawie będzie się odbywało pod nieobecność Rosjanina. Prokuratura wnioskowała także o wyłączenie jawności rozprawy i wyproszenie z sali rozpraw mediów argumentując, że relacjonowanie sprawy może wpłynąć na zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa świadków. Prokurator argumentowała też, że w mediach nie powinna być relacjonowana linia obrony oskarżonego.
Sąd nie przychylił się do tego wniosku podkreślając, że nie zachodzą w tej sprawie okoliczności przemawiające za niejawnością procesu. Sąd podkreślił, że regułą jest jawność postępowania sądowego, a wyłączenie owej jawności odbywa się tylko w określonych sytuacjach.
Zeznający we wtorek przed sądem Artur K., który miał zostać porwany przez Rosjanina opowiadał, że do porwania doszło w obwodzie kaliningradzkim. Oskarżony miał mu wiele razy grozić śmiercią, zabrać dokumenty, telefony komórkowe, samochód BMW. Za uwolnienie Polaka Rosjanin domagał się 30 tys. euro. Rosjanin chciał też, by znajomi Polaka wycofali obciążające Karena V. zeznania w innym procesie. Polaka po kilku dniach przetrzymywania w kaliningradzkich hotelach odbiły rosyjskie służby.
Karen V. i Artur K. w przeszłości byli karani za swoją „działalność na granicy”, mieli m.in. wymuszać haracze od osób przemycających z Rosji do Polski papierosy. K. mówił sądowi, że do dziś ma podpisany kontrakt z rosyjską firmą ale nie chciał ujawnić, na czym polega jego praca i dla kogo w Rosji pracuje. Argumentował, że oskarżony z pewnością zemściłby się na tych osobach.
Karen V. nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu czynów. Twierdzi, że obciążający go świadkowie złożyli fałszywe zeznania motywowane zemstą i chęcią wyeliminowania go z granicy polsko-rosyjskiej, ponieważ stanowił „przeszkodę w nielegalnym procederze, który uprawiali” na granicy.
Sąd będzie kontynuował proces 5 lipca.
Jak to w łancuchach i pomaranczowym wdzianku? Bodnar zamaist zajmwoac się rzeczywistymi problemami, by pewnie twierdził, że tak nie można