12-letni chłopiec zginął na oznakowanym przejściu dla pieszych, gdy w drodze do szkoły został potrącony przez samochód. Dramat tamtego poranka powraca do sali sądowej.
Dramatyczne wspomnienia i emocje, które nie gasną
W olsztyńskim sądzie znów wrócił temat tragicznego wypadku, który wstrząsnął lokalną społecznością. W sali rozpraw pojawiła się kobieta, która straciła dziecko w wyniku potrącenia na oznakowanym przejściu dla pieszych. W dłoni trzymała plecak – ten sam, który jej syn miał ze sobą tamtego dnia.
Zeznania były przejmujące i pełne bólu. Emocje na sali sięgnęły zenitu, kiedy wspominała spotkanie z oskarżonym, który – jak relacjonowała – nie okazał skruchy, a wręcz sugerował, że to on sam został „zniszczony” przez to zdarzenie.
Sprawa, która nie daje o sobie zapomnieć
Do tragedii doszło wiosną 2024 roku na przejściu w jednej z miejscowości pod Olsztynem. 12-letni chłopiec próbował dotrzeć do szkoły, gdy został śmiertelnie potrącony przez samochód osobowy. Według śledczych, przechodził przez pasy zgodnie z przepisami, a sprawca nie zdążył ani zahamować, ani zauważyć dziecka.
Proces w tej sprawie trwa. Oskarżony mężczyzna utrzymuje, że poruszał się z niewielką prędkością i nie dostrzegł pieszego. Sąd zlecił dodatkową opinię biegłego, która ma potwierdzić, czy prędkość była zgodna z deklarowaną oraz czy mogła spowodować aż tak poważne obrażenia.
Emocje i pytania, które wciąż nie mają odpowiedzi
Najbliżsi zmarłego dziecka nie kryją rozczarowania postawą oskarżonego. W swoich wypowiedziach podkreślają, że nie usłyszeli słowa „przepraszam”, a spotkania z nim – także te przypadkowe – są bolesnym przypomnieniem o tragedii.
Rodzina oczekuje nie tylko na wyrok, ale też na symboliczne domknięcie sprawy, która zmieniła ich życie na zawsze.
źródło: Fakt

