Pani Bożena z Olsztyna miała na kredycie hipotecznym, zdaniem banku, jakąś nieznaną zaległość w wysokości… 1125 złotych, i to wystarczyło, żeby bank wszczął egzekucję komorniczą. Kobieta nie miała pojęcia, jak i kiedy zaległość powstała, bo co miesiąc systematycznie płaciła raty. Dzisiaj grozi jej utrata mieszkania, mimo że przez jedenaście lat sumiennie spłacała kredyt.
Nie dostała żadnego listu z sądu
Pani Bożena we wrześniu 2022 roku dowiedziała się, że komornik zablokował jej konta. Kobieta była w szoku, bo okazało się, że egzekucję wszczęto na wniosek banku a ona przecież płaciła raty na bieżąco… Wcześniej, co prawda odebrała wezwanie do zapłaty, ale zignorowała je, bo na wezwaniu był inny numer rachunku bankowego niż na umowie kredytowej. Wietrzyła oszustwo, bo dokładnie w tym samym czasie dostała też wezwanie do zapłaty z innym numerem rachunku od jednego z dostawców energii, mimo, że nie miała zaległości. Okazało się, że to była próba oszustwa, a zaległość wobec prawdziwego dostawy energii – nie istniała. Była pewna, że i tak było w sprawie banku. Tym bardziej, że sprawdziła harmonogram spłat. Wszystkie raty były wpłacone, a wskazane w wezwaniu konto było zupełnie inne niż w umowie. Była spokojna, że wszystko jest w porządku.
– Nie byłam świadoma, że w banku toczy się przeciwko mnie sprawa i nadal, zgodnie z harmonogramem, płaciłam raty kredytu hipotecznego – opowiada kobieta. Nie dostałam też żadnego listu z sądu, dopiero od komornika dowiedziałam się, że Sąd w Lublinie wydał nakaz zapłaty – dodaje.
Okazało się, że Getin Noble Bank SA wypowiedział umowę 21.09.2021 roku i w związku z tym zażądał uiszczenia całej kwoty pozostałej do spłaty, czyli prawie 200 tys. zł. Następnie wystąpił do sądu o nakaz zapłaty, ale informacja o tym nie trafiła do zainteresowanej. Co więcej, po wypowiedzeniu, bank zainkasował kolejnych kilkanaście rat i to wpłacanych na prawidłowe konto z umowy, nie informując o jakiejś zaległości.
Dlaczego nadpłata nie poszła na poczet rzekomej zaległości?
Kiedy Pani Bożena odebrała pismo od komornika, zaczęła walczyć. Wydzwaniała i mailowała do banku i komornika, który również nie odpowiadał na oficjalne pisma. Prawdziwą udręką były kontakty z bankiem, głównym wierzycielem. Na infolinii pani Bożena usłyszała m. in. że nie po to bank płaci firmie zewnętrznej za obsługę prawną, żeby teraz zajmować się jej sprawą. Tym samym odesłał ją do wrocławskiej kancelarii. Zdesperowana kobieta pojechała na drugi koniec Polski, żeby osobiście załatwić sprawę, ale na miejscu usłyszała, że ma się kontaktować… z bankiem.
– Próbuje kontaktować się z bankiem na wszystkie możliwe sposoby, aby przywrócić umowę kredytową. Pracownicy banku nie są w stanie powiedzieć mi, skąd wzięła się jakaś zaległość, kiedy powstała. Ja też po przejrzeniu wyciągów z rachunku za cały okres spłaty kredytu, nie jestem w stanie tego wychwycić, wszystko zapłaciłam i dalej płacę. O co chodzi? – denerwuje się pani Bożena. – W dodatku 18 marca 2020 roku Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe i raty poszły w dół. Robiłam nadpłaty. Co z moimi nadpłatami się stało? Dlaczego nie zostały zaksięgowane na rzekomą zaległość? Dlaczego w tym jednym przypadku bank chciał spłaty na inne konto, nie te, które jest w mojej umowie?
Próba zawarcia ugody z bankiem
Pani Bożena spłaca kredyt od 11 lat i samotnie wychowuje dwie córki. Nigdy nie miałam żadnej przerwy w spłacie – Prosiłam o wycofanie zajęcia komorniczego i przywrócenie umowy, bym mogła dalej spłacać kredyt. Zobowiązałam się do wpłaty rat nawet w większej wysokości niż dotychczas – po 2000 zł. Ludzie mają duże zaległości, a mi bank chce zabrać mieszkanie za… tysiąc złotych rzekomego długu! Za jakąś śmieszną kwotę! Od momentu wydania nakazu zapłaty na prawie 200 tys. zł co miesiąc komornik zabiera mi większą część wynagrodzenia. Musiałam podjąć dodatkową pracę, żeby mieć pieniądze na utrzymanie rodziny.
W październiku pani Bożena dotarła do placówki Getin Bank w Olsztynie, gdzie nakazano wysłać jej dokumenty dotyczące ugody mailem, a potem przesłano je… do kancelarii we Wrocławiu. Na nic się zdały tłumaczenia pani Bożeny, że już tę ścieżkę przechodziła. – Od września próbowałam zawrzeć z bankiem ugodę i byłam odsyłana od firmy windykacyjnej do banku i tak w kółko, a odsetki rosną w zastraszającym tempie – 4 tysiące złotych miesięcznie! W końcu, pod koniec grudnia, dostałam odpowiedź z Banku, zaproponowali warunki, którym nie jestem w stanie sprostać. Aby rozmawiać o ugodzie musiałabym wpłacić jednorazowo 50 tys. zł i potem płacić co miesiąc po 3 tys. zł! To jakiś koszmar. Bank stawia zaporowe warunki, a komornik zaczął licytować mi mieszkanie. Gdzie mam się podziać z dwojgiem uczących się dzieci?
Na pomoc do senator Lidii Staroń
Zrozpaczona kobieta zgłosiła się do senator Lidii Staroń, która znana jest w całej Polsce z pomocy ludziom. Ze skutecznych interwencji, w tym w sprawach z bankami, urzędnikami czy komornikami. Pani Senator zareagowała od razu. Przygotowała mi pismo do sądu – wniosek o prawidłowe doręczenie nakazu zapłaty, wystąpiła do prezesa sądu o przyspieszenie rozpoznania tego wniosku. Napisała też pismo do banku. „Jestem ogromnie wdzięczna Pani Senator za bezinteresowną pomoc, za ten promyk nadziei, który pozwala mi wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone…” – powiedziała poszkodowana.
„Sytuacja wydaje się wyjątkowo absurdalna. Za jakąś rzekomą zaległość w wysokości… tysiąca złotych rodzina ma zostać pozbawiona dachu nad głową? Po 11 latach sumiennego spłacania kredytu? Nie było miesiąca, aby pani Bożena nie zapłaciła raty. Do tego Bank jeszcze przed wszczęciem egzekucji oferuje pomoc w sprzedaży nieruchomości… To się nie mieści w głowie. Czy to jakaś nieuczciwa metoda wobec klientów? Mam nadzieję, że Sąd przychyli się do złożonego wniosku i umorzy postępowanie egzekucyjne. Będziemy walczyć z bankiem!” – skomentowała sprawę senator Lidia Staroń.