Wojna o 234 hektary przy południowej obwodnicy Olsztyna zaczęła się od jednego wniosku i kilku zdań wypowiedzianych na konferencji prasowej. Prezydent Olsztyna Robert Szewczyk ogłosił, że chce przejąć od gminy Purda teren w okolicach wsi Stary Olsztyn, by stworzyć tam tak zwane Miasteczko Prawa nową dzielnicę, w której miałyby stanąć sądy, prokuratury i areszt. Z czasem jednak ta wizja zaczęła tracić spójność, a w miejscu narracji o rozwoju pojawiły się pytania o legalność pierwszych działań prezydenta.
Poważne zastrzeżenia prawne wobec procedury zmiany granic miasta Olsztyna
Gdy w grudniu 2024 roku prezydent Szewczyk skierował do rady gminy Purda prośbę o opinię w sprawie rozszerzenia granic Olsztyna, nie miał jeszcze żadnej uchwały Rady Miasta upoważniającej go do takich działań. Przewodnicząca rady Purdy odpowiedziała, że działa bez podstawy prawnej, ponieważ zgodnie z ustawą to rada miasta jest jedynym organem mogącym wystąpić o zmianę granic. Prezydent zadziałał więc wbrew procedurze. Ten błąd powtórzył także wobec rady powiatu olsztyńskiego, która odmówiła wszczęcia postępowania. Prawnicy powiatu ocenili, że pismo prezydenta w ogóle nie stanowiło wniosku w rozumieniu ustawy samorządowej. Według emerytowanego urzędnika i prawnika Kazimierza Rudzkiego mogło dojść do przekroczenia uprawnień z art. 231 kodeksu karnego. Te słowa padły z ust człowieka, który latami nadzorował samorządy jako organ nadzoru. Wskazał on, że prezydent rozpoczął procedurę zmiany granic bez upoważnienia, co w jego ocenie jest działaniem wbrew prawu i wymaga reakcji prokuratury.
Kazimierz Rudzki mówił wprost, że „prezydent Olsztyna przekroczył swoje uprawnienia i powinien się tym zająć prokurator z urzędu”. Z kolei starosta olsztyński Andrzej Abako oceniał, że „nie można sankcjonować działań wstecznych, a uzasadnienie przesłane radzie miasta wprowadzało radnych w błąd”.
Referendum w gminie Purda, protesty mieszkańców i napięcie między samorządami
Mieszkańcy gminy Purda w referendum odrzucili wniosek Olsztyna w sposób jednoznaczny. Ponad 33 procent uprawnionych wzięło udział w głosowaniu, a przeciwko zmianie granic zagłosowało aż 2271 osób. Poparło ją zaledwie 68. To był moment, w którym konflikt przeniósł się na ulice i do samorządowych gabinetów. Podczas sesji Rady Miasta Olsztyna przedstawiciele Purdy pojawili się z transparentami i ostrym przekazem dotyczącym planów prezydenta. Porównania do Donalda Trumpa, zarzuty o kradzież oraz hasła o nieobliczalnym chuliganie w krawacie wypowiadane przez radnych i mieszkańców pokazały skalę emocji.
Wójt gminy Purda Teresa Chrostowska mówiła, że „jeden samorząd nie może uważać się za lepszy od drugiego i bez konsultacji próbować odbierać cudze tereny”. Radny Mirosław Arczak podczas sesji stwierdził, że prezydent „jawi się jako gwałtowny i nieobliczalny chuligan w krawacie, a nie lider miejskiego obszaru funkcjonalnego”.
Miasteczko Prawa pod Olsztynem i pytania o realność tej inwestycji
Od początku wątpliwości budziła koncepcja Miasteczka Prawa. Według prezydenta wszystkie instytucje wymiaru sprawiedliwości miałyby zostać przeniesione jednocześnie 11 kilometrów od centrum miasta. Gdy jednak dziennikarze zapytali Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o te plany, okazało się, że nie istnieją żadne dokumenty potwierdzające jakiekolwiek rozmowy o budowie nowego kompleksu sądów i prokuratur. Nie było również wniosków dotyczących przeniesienia aresztu śledczego. Prezydent przyznał, że pierwszy oficjalny wniosek wysłał dopiero dwa tygodnie przed konferencją, na której przekonywał, że prace są już na zaawansowanym etapie.
Prezes Sądu Rejonowego Krzysztof Krygielski podkreślał w odpowiedzi dla dziennikarzy, że „nie zapadły żadne wiążące decyzje”, a przedstawione pomysły miały charakter wstępnych rozmów. Z kolei adwokat Stefan Salamon, dziekan ORA w Olsztynie, ostrzegał, że przenoszenie sądów na obrzeża miasta byłoby „uderzeniem w dostęp obywateli do wymiaru sprawiedliwości”.
Tereny inwestycyjne i podejrzenia o ukryty cel przejęcia ziemi
W raporcie Starostwa Powiatowego przedstawiono szczegółową analizę, z której wynika, że koncepcja Miasteczka Prawa mogła być jedynie retorycznym parawanem. Zwrócono uwagę na slajdy z prezentacji prezydenta, gdzie obszar rzekomego kompleksu instytucji sądowych stanowił jedynie niewielką część, a większość działek miała być przeznaczona pod zabudowę mieszkaniową. Prezydent już wcześniej publicznie mówił o potrzebie pozyskania terenów pod budownictwo. Według starostwa prawdziwym powodem dążenia do przejęcia tych 234 hektarów mogła być chęć sprzedaży działek, co pozwoliłoby poprawić kondycję finansową miasta.
Konsultacje w Olsztynie i pytanie o realną reprezentatywność wyników
W Olsztynie przeprowadzono konsultacje społeczne, które prezydent przedstawiał jako dowód poparcia dla swoich działań. W praktyce udział w ankiecie wzięło około 2,5 tysiąca mieszkańców na ponad 150 tysięcy uprawnionych. To oznacza, że o przyszłości granic miasta wypowiedziało się mniej niż 2 procent olsztynian. Z tej niewielkiej grupy ponad 70 procent było za powiększeniem Olsztyna. Wynik nie był jednak wiążący ani dla ministra, ani dla Rady Miasta. Zastanawiało wielu obserwatorów czy tak niski odsetek oddanych głosów może być argumentem w sprawie o tak poważnych konsekwencjach. Radny Marcin Możdżonek mówił wprost że „na podstawie dwóch tysięcy ankiet nie da się zmieniać granic miasta i wywoływać konfliktów z sąsiadami”.
Co dalej z przyszłością granic Olsztyna i odpowiedzialnością prezydenta Szewczyka
Choć rząd odrzucił wniosek o zmianę granic, prezydent Szewczyk zapowiedział złożenie kolejnego, jeszcze szerszego. Gmina Purda chce natomiast doprowadzić do zmian w prawie, które uniemożliwią podobne działania bez realnych konsultacji i bez możliwości odwołania się do sądu. W tle pozostaje pytanie, które dziś pada coraz częściej czy prezydent Olsztyna przekroczył swoje uprawnienia, rozpoczynając procedurę, do której nie miał formalnej podstawy. Jeśli wojewoda lub organy ścigania uznają, że doszło do naruszenia prawa, sprawa może mieć dalszy ciąg już nie na salach sesyjnych, lecz w zupełnie innych gabinetach. Olsztyn i Purda czekają na odpowiedzi, a Robert Szewczyk na razie milczy o możliwych konsekwencjach.
