Woj. warmińsko-mazurskie od wielu dni notuje rekordy zakażeń, a współczynnik liczby zakażonych na 10 tys. mieszkańców w okolicach Olsztyna i Nidzicy bije rekordy. We wtorek poinformowano, że w 70 proc. losowo wybranych 24 próbkach wymazów wykryto brytyjską, bardziej zakaźną wersję wirusa. Mimo to ludzie nic sobie z tego nie robią.
Woj. warmińsko-mazurskie od wielu dni notuje rekordy zakażeń. W okolicach Olsztyna i Nidzicy we wtorek blisko co drugi wymaz był pozytywny. W Olsztynie pozytywnych było ponad 37 proc. testów.
Z powodu wystąpienia przypadków zakażeń tego dnia nie pracowało w normalny sposób 111 szkół i przedszkoli, z czego 42 placówki były zamknięte. Gmina Nidzica już w miniony piątek na tydzień zamknęła placówki edukacyjne, argumentując ten krok powagą sytuacji epidemicznej.
Ratownicy medyczni zaalarmowali we wtorek, że w olsztyńskich szpitalach wszystkie miejsca covidowe są zajęte.
„Chwilowo tak jest” – potwierdził dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie Krzysztof Kuriata i dodał, że dotyczy to zarówno miejsc na oddziałach covidowych, jak i na izolatkach, na których diagnozuje się pacjentów. W związku z tym chorzy z Olsztyna trafiają do szpitali odległych o 50-70 km.
Warmińsko-mazurski sanepid, szukając powodów stale rosnącej liczby zakażeń w regionie, wykonał badania wersji koronawirusa. Wyniki zaskoczyły epidemiologów, ponieważ okazało się, że w 17 na 24 wymazów, tj. w 70 proc. z nich, odkryto brytyjską mutację koronawirusa, która jest bardziej zakaźna. Średnia krajowa tej mutacji wynosi w Polsce 10,4 proc.
Warmińsko-mazurski inspektor sanitarny Janusz Dzisko uspokajał, mówiąc, że wyników tych nie można wprost przekładać na inne przypadki zakażeń, ale zapowiedział, że region „będzie mapowany i badany, by ustalić, czy to brytyjska mutacja odpowiada za wysoki wskaźnik zakażeń”.
„Wyniki te są jednak bardzo niepokojące” – przyznał Dzisko.
Mimo to na ulicach Olsztyna i miasteczek regionu nie widać paniki, a na chodnikach bardzo wiele osób nie ma maseczek czy nawet przyłbic. We wtorek w południe w centrum miasta na ławce odpoczywały na słońcu dwie starsze panie pilnujące niemowlęcego wózka – obie bez zasłoniętej twarzy. W centralnym punkcie przesiadkowym przy sądzie bardzo wiele osób ściągało maseczki, gdy tylko wychodziło z tramwaju czy z autobusu, bez maseczek stali nawet czekający do popularnej apteki w centrum miasta.
Śnieżna zima sprawiła, że w regionie działają stoki narciarskie i trasy dla miłośników nart biegowych. W poniedziałek na Kurzej Górze w Kurzętniku niemal połowa narciarzy jeździła bez maseczek, za co byli upominani przez obsługę stoku. Profile mieszkańców regionu w mediach społecznościowych pełne są zdjęć z kuligów, na których bawi się nawet po kilkadziesiąt osób.
Policja z Olsztyna nie informowała w ostatnim czasie o wykryciu nielegalnej imprezy masowej, np. kuligu czy ogniska z pieczeniem kiełbasek.
„Niestety są tacy, do których te apele nie docierają. To ludzie, którzy latem kąpią się po alkoholu, a teraz chwalą się kuligami, niestety tak jest. To przykre” – powiedział Kuriata i dodał, że „zapewne ci ludzie zmienią podejście dopiero wtedy, jak dotnie to ich lub ich rodzinę”.
„Bardzo prosimy o przestrzeganie dystansu, niechodzenie tam, gdzie nie trzeba, noszenie maseczek i dezynfekcję” – powiedział w rozmowie Kuriata.
ale jak coś już dopadnie,to,czego niby nie ma -to pierwsi się kuźwa pchają po pomoc i do szpitala – wtedy niech sami sobie dają radę,bo przecież udają chorych,gdyż nie można wszak zachorować na coś czego według nich nie ma
Przestawcie siać panikę a ludzie się nie przejmują bo mają dość siedzenia w domach, i wcale nie ma co się dziwić jeśli ktoś ma zachorować to maseczka go nie uchroni