Urząd Miasta Olsztyna zgłosił do prokuratury nienawistne komentarze, które pojawiły się pod filmem jednego z rodziców krytykujących sposób rozwiązania sytuacji przedszkola „Dorotka”. Miasto zapewnia jednocześnie, że ma wolne miejsca w placówkach publicznych i uprości formalności związane z przeniesieniem dzieci.
Co wywołało eskalację sporu w sprawie przedszkola „Dorotka”?
W filmie opublikowanym przez jednego z rodziców padają zarzuty wobec władz Olsztyna, w tym wiceprezydent Sylwii Rembiszewskiej-Piątek. Autor materiału twierdzi, że miasto nie chce uratować „Dorotki”, a dzieci mają zostać „rozrzucone po przedszkolach w całym Olsztynie”. Pada też postulat uruchomienia w tym samym budynku filii innego przedszkola, co – zdaniem rodzica – pozwoliłoby zachować ciągłość opieki i miejsca pracy dla nauczycielek.
„Idealnym rozwiązaniem jest otwarcie w tym budynku filii innego przedszkola. Wtedy nauczycielki utrzymują posady, a dzieci mają ciągłość edukacji” – mówi autor nagrania.
Reakcja miasta: zawiadomienie do prokuratury i zapewnienie miejsc dla dzieci
Rzecznik Urzędu Miasta Olsztyna poinformował, że ratusz zawiadomił prokuraturę o treściach, które pojawiły się w komentarzach pod filmem. Jak opisuje, miały tam paść groźby i wezwania do przemocy wobec zastępczyni prezydenta.
„Mogliśmy i do tej pory możemy przy tym filmiku przeczytać o wieszaniu, o łamaniu nóg, o samosądzie w stosunku do zastępczyni prezydenta. To nie jest dyskusja, to jest nienawiść” – podkreśla rzecznik
Jednocześnie miasto utrzymuje, że dysponuje wolnymi miejscami w przedszkolach publicznych oraz uprości formalności, tak aby przeniesienie dzieci z „Dorotki” odbyło się bez rekrutacji. „To oznacza, że bez problemu zaopiekujemy się wszystkimi najmłodszymi olsztynianami” – deklaruje urząd.
Dwie narracje: „ratować placówkę” kontra „zapewnić opiekę systemowo”
Rodzic z nagrania utrzymuje, że władze zniechęcały do przejęcia budynku przez innego operatora, mimo zgłoszenia prywatnego inwestora. Krytykuje też wypowiedzi wiceprezydent, interpretując je jako lekceważące wobec ryzyka regresu u dzieci z orzeczeniami.
„Na spotkaniu z rodzicami pani Piątek powiedziała, że wesprze indywidualne starania rodziców… Inwestor usłyszał, że procedura jest zbyt skomplikowana” – relacjonuje autor filmu.
Ratusz odpowiada, że „Dorotka” była niepubliczną placówką wyłonioną w konkursie i otrzymywała znaczące dotacje (122 tys. zł miesięcznie), a decyzję o zamknięciu podjął prywatny właściciel. „Podsumowując, to nie miasto zamyka Dorotkę. Miasto wyciągnęło rękę do rodziców, oferując szereg usprawnień w przepisaniu dzieci do miejskich przedszkoli” – przekazuje rzecznik.
Mieszkańcy miasta proszą NIK o kontrolę w Urzędzie Miasta Olsztyna
Do tej pory rodzice wielokrotnie wskazywali na chaos organizacyjny i brak działań wyprzedzających ze strony miasta. Podkreślali, że likwidacja w trakcie roku szkolnego zagraża poczuciu bezpieczeństwa dzieci, zwłaszcza z orzeczeniami, oraz ciągłości pracy kadry. Zwracali uwagę na możliwość „miękkiego lądowania” – czasowego uruchomienia filii innego przedszkola w tym samym budynku, aż do końca roku szkolnego.
„Zamiast wykorzystać narzędzia do zachowania poczucia bezpieczeństwa dzieci i pracowników, Urząd ogranicza się do zamiatania sprawy pod dywan” – mówił podczas konferencji przedstawiciel rodziców.
Równolegle mieszkańcy złożyli zawiadomienie do Najwyższej Izby Kontroli dotyczące działań władz miasta w sprawach „Dorotki” oraz miejskich przedszkoli nr 6 i 37, wskazując m.in. na brak przejrzystości i ryzyka dla dzieci.
Co dalej z „Dorotką” i sporem o granice debaty publicznej?
Z jednej strony rodzice i część kadry apelują o rozwiązanie, które pozwoli zachować dzieciom środowisko i specjalistyczną opiekę w dotychczasowym miejscu. Z drugiej – miasto proponuje szybkie włączenie dzieci do systemu publicznego, akcentując, że nie może zmusić prywatnego podmiotu do kontynuacji działalności. W tle pozostaje kwestia granic krytyki w sieci: ratusz zapowiada zero tolerancji dla mowy nienawiści, co już przełożyło się na zawiadomienie do prokuratury.
„Krytyka jest jak najbardziej dopuszczalna, natomiast tego typu język, język nienawiści nie może być tolerowany w przestrzeni publicznej” – zaznacza rzecznik.

