W warszawskich urzędach biorą się za palaczy. O to jak jest w Olsztynie zapytaliśmy rzeczników naszych magistratów.
Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego poszedł na wojnę z palaczami. Osoby wychodzące na „dymka” w godzinach pracy będą musiały odpracowywać lub przerwy będą im odliczane od pensji. Jest to dość radykalny i bardzo kontrowersyjny sposób zniechęcenia do pracowników do palenia.
– Od nowego roku obowiązuje nowy Kodeks Pracy, według którego każde wyjście z miejsca pracy musi zostać odnotowane jako opuszczenie stanowiska w sprawie prywatnej. Oczywiście pracowników również obowiązują ustawowe przerwy od monitora, jednak nie wierzę, że są w stanie w ciągu pięciu minut zejść np. z czwartego piętra zapalić papierosa i wrócić na stanowisko pracy. Nie stać nas na zorganizowanie palarni wewnątrz budynku – mówi rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego Marta Milewska.
Jak wygląda sytuacja palaczy w olsztyńskich urzędach?
W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Warmińsko-Mazurskiego nie ma problemu z palaczami.
-W urzędzie mamy dwie palarnie, więc palący pracownicy mogą z nich korzystać w ramach przerw wynikających z kodeksu pracy – powiedział szef biura prasowego Marcin Galibarczyk.
A jak wygląda sprawa w Urzędzie Wojewódzkim?
– Nie mamy problemu z palaczami. Każdy pracownik ma co godzinę pięć minut przerwy od komputera, którą może wykorzystać jak tylko chce – mówi rzeczniczka urzędu Edyta Wrotek.
Kortowo całe objęte jest zakazem palenia. Jak radzą sobie pracownicy uczelni?
– Większość naszych zatrudnionych na UWM, to pracownicy dydaktyczni i nie ma możliwości, żeby przerwali zajęcia i wyszli zapalić. Jeżeli chodzi o administrację, to nikt nie zgłaszał nam zastrzeżeń dotyczących długości wyjść na papierosa. Na całym terenie kampusu obowiązuje zakaz palenia, są jednak wyznaczone palarnie na zewnątrz budynków – powiedziała Wioletta Ustyjańczuk, rzeczniczka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Stanowisko olsztyńskiego ratusza jest stanowcze, ale wciąż przyjazne palaczom. Nikt nikogo rozliczać za papierosy na razie nie ma zamiaru.
– W Urzędzie Miasta Olsztyna nie ma palarni ani wyznaczonego miejsca do palenia, co skutecznie obniżyło ilość palących urzędników i czas spędzania na tzw. „dymku”. Na razie nie planujemy tak szczegółowego rozliczania czasu pracy – przedstawiło stanowisko ratusza Aneta Szpaderska.
W Olsztynie palacze-urzędnicy mają znacznie łatwiej niż w Warszawie. Nikt nie rozlicza ich z ilości wypalonych fajek, oczywiście w ramach przysługujących pracownikom przerw.
– W Warszawie chyba zwariowali, albo osoba odpowiedzialna za ten absurdalny przepis rzuciła palenia i teraz jest świętsza od papieża. Jeden pali, a drugi gada przez telefon – mówi Marek, palacz i pracownik umysłowy.