Jeszcze 20 lat temu nikt by się tego w Olsztynie nie spodziewał: w środku lata w jeziorze Ukiel – sinice i zakaz kąpieli, a najlepszą wodą może się chwalić… Jezioro Długie. Dzięki dwóm pokoleniom naukowców z UWM ten niegdyś martwy akwen żyje i ma się coraz lepiej.
Jezioro Długie – wąskie i długie (czemuś przecież zawdzięcza swą nazwę), jest położone w olsztyńskim Lesie Miejskim, niemal w centrum Olsztyna. W latach 70. XX w. jego wody były właściwie roztworem ścieków. Teraz można się w nim kąpać, wędkować, a złowione ryby jeść bez obaw. To wielki sukces naukowców UWM (i uczelni, na fundamentach których powstał), a także konsekwencji władz miasta i samej przyrody. Droga do tego stanu była długa, trudna i kosztowna.
Malownicze, ale zatrute
Malownicze i dogodne położenie sprawiło, że w latach 20. ub. stulecia przy Długim powstało osiedle. W latach 50. miasto skanalizowało je, ale ścieki komunalne i burzowe wprowadziło do Długiego. Dla jeziora była to tragiczna decyzja. Nieoczyszczone ścieki truły w nim wszystko, co żyło. Przez 20 lat wprowadzono do niego 1,5 raza więcej nieoczyszczonych ścieków niż wynosi jego objętość (1 414 800 m3). To doprowadziło do całkowitej degradacji akwenu. Pod koniec lat 70. XX wieku Jezioro Długie było jednym z najbardziej zanieczyszczonych zbiorników w Polsce.
Już na początku lat 70. naukowcy bili na alarm, że z Długim jest bardzo źle. Pierwszym wśród zaniepokojonych badaczy był słynny prof. Przemysław Olszewski. Dał się on wcześniej poznać jako twórca eksperymentu kortowskiego i rury Olszewskiego, która do dzisiaj oczyszcza Jezioro Kortowskie.
Prof. Olszewski zainteresował Długim swą uczennicę, późniejszą profesor – Helenę Gawrońską, która z kolegą prof. Konstantym Lossowem gruntownie przebadała wody jeziora pod względem chemicznym. Do zespołu badawczego dołączyli także specjaliści, którzy ocenili stan sanitarny oraz gatunki zooplanktonu i fitoplanktonu.
Z badań Heleny Gawrońskiej wynikało, że już na początku lat 70. wody Długiego były rozcieńczonymi ściekami. Warstwy przydenne wód wypełniał zamiast tlenu siarkowodór, a jego poziom nieustannie się wznosił.
Lewar nie zadziałał
Wieści płynące od naukowców były tak alarmujące, że w 1976 r., po 20 latach trucia jeziora, władze miasta zamknęły dopływ ścieków komunalnych do zbiornika. Odcięty został jednak tylko dopływ ścieków komunalnych. Burzówka z ulic dalej zasilała Jezioro Długie. Dalsze badania wykazywały, że co prawda stan wód w zbiorniku już się nie pogarsza, ale poprawy też nie ma. Naukowcy postawili sprawę jasno: bez pomocy człowieka Długie nie ożyje. Władze miasta postanowiły wtedy działać, ale rad naukowców nie posłuchały. Zdecydowano się wówczas na tzw. lewar wodny. Do Długiego doprowadzono wodę, która popłynęła specjalną rurą z jeziora Ukiel przez Jezioro Czarne koło Zespołu Szkół Ekonomicznych przy ul. Bałtyckiej.
Niestety, plan się nie powiódł. Woda była tylko trochę lepsza niż ta z Długiego, a poza tym nie zadziałał odpływ i Długie wystąpiło z brzegów, zalewając ogródki przydomowe. Eksperyment przerwano. Po tej dość kosztownej nauczce miasto wreszcie posłuchało naukowców i zdecydowało się na proponowaną przez nich metodę – sztuczne napowietrzanie.
Jezioro z nadmuchem
Napowietrzanie zaczęło się w 1987 r. W dwóch najgłębszych miejscach (13 i 17 metrów) zanurzono rury, z których wydobywało się powietrze tłoczone przez sprężarki. Zadaniem powietrzna nie było nasycenie tlenem wód przydennych, tylko ich poruszenie i wymiana warstw, co z kolei pozbawić je miało siarkowodoru i natlenić. Eksperyment trwał do 2000 r. z przerwą m.in. w 1996 i 1999 r. służącą obserwacjom. Metoda okazała się skuteczna. Wody zaczęły się mieszać, siarkowodór z nich się ulatniał. Z początku smród, który szedł od wody, był dla mieszkańców okolicy wielkim utrapieniem, ale z czasem zniknął. Do jeziora zaczęło wracać życie.
Badania prowadzone przez prof. Gawrońską i Lossowa pokazały jednak na początku XXI wieku, że wody Jeziora Długiego osiągnąwszy dużą czystość, ciągle zawierają nadmierne koncentracje fosforu. To wina osadów dennych, w których przez ponad 20 lat zgromadziło się mnóstwo zanieczyszczeń, a brakowało żelaza i manganu – pierwiastków wiążących fosfor. Na dodatek jezioro co jakiś czas zasilały ścieki burzowe. Odcięto je dopiero w 2011 r.
Udana „chemioterapia”
Prof. Gawrońska i prof. Lossow zaproponowali drugą metodę oczyszczania – chemiczną. Zalecili dodanie do wód jeziora specjalnego środka – polichlorku glinu. Związek ten miał za zadanie strącić z toni wodnej i związać w sposób trwały zawarty w osadzie dennym fosfor. W latach 2001 – 2003 do jeziora trafiło go łącznie 60 ton. Kortowscy naukowcy dawkę ustalali z aptekarską dokładnością. Koagulantu zastosowali tyle, ile wymagała pojemność jeziora plus zapas na późniejsze lata.
Prof. Gawrońska i Lossow przeszli już na emeryturę, ale jeziorem opiekują się ich uczniowie. To naukowcy z Katedry Inżynierii Ochrony Wód i Mikrobiologii Środowiskowej na Wydziale Geoinżynierii UWM: dr hab. inż. Jolanta Grochowska, prof. UWM, kierowniczka katedry, dr hab. inż. Renata Augustyniak-Tunowska, prof. UWM, dr hab. inż. Renata Tandyrak i dr inż. Michał Łopata.
– Prowadzimy nieustanny monitoring wód Jeziora Długiego i to, że tam nie ma sinic, a przejrzystość wody wynosi teraz ok. 5, nas nie dziwi. Zaobserwowaliśmy w nim obecność ramienic – glonów charakterystycznych dla wód czystych – zapewnia prof. Augustyniak-Tunowska.
– Cieszy nas jeszcze to, że wokół Jeziora Długiego zgromadziła się, i to niemała, grupa zapaleńców z Magdą Modrzyńską na czele, którzy czuwają nad jego stanem. Dzięki ich aktywności do Budżetu Obywatelskiego Olsztyna weszło oczyszczanie jeziora z nadmiaru glonów jednego gatunku, które pochłaniają fosfor z wody. Trwająca od lat 80. XX w. rekultywacja Jeziora Długiego była opisywana w artykułach naukowych i prasowych. Zrobiło się o niej głośno w Polsce i za granicą. Wzorem Długiego są lub były oczyszczane jeziora: Domowe w Szczytnie, Wolsztyńskie w Wolsztynie, Klasztorne Górne w Strzelcach Krajeńskich i Łajs w pow. olsztyńskim oraz cztery jeziora w Kartuzach – dodaje prof. Grochowska.
Pojawili się już nawet hochsztaplerzy, którzy bez badań naukowych namawiają samorządy do rekultywacji akwenów metodą kortowską, która jest skuteczna, ale nie w każdym przypadku. Jak mówi prof. Grochowska, z jeziorami jest jak z ludźmi: najpierw je trzeba gruntownie przebadać, a dopiero potem ustalić sposób kuracji.
Tego lata po raz kolejny okazało się, że 40-letnia kuracja Długiego, zaaplikowana przez eksepertów z UWM, efekt przyniosła.
źródło: UWM
Taka rekultywacja przydała by się na wszystkich jeziorach w Olsztynie. Zwłaszcza na zatoce Miłej jeziora Ukiel.
Cześć i chwała naukowcom z kortowa