Piętnaście lat po zamachu na bossa olsztyńskiego półświatka rosyjski zabójca został skazany na 25 lat więzienia. Pod koniec września tego roku wyrok uprawomocnił się w białostockim Sądzie Apelacyjnym. Tak zakończył się jednorazowy pobyt Jurija B. w Olsztynie.
Policyjny patrol zatrzymał go zaraz po wykonaniu morderczego zlecenia – o brzasku w niedzielę, 22 sierpnia 1999 roku. Właściwie natknął się na niego, przypadkowo penetrując teren wzdłuż Jeziora Długiego w Olsztynie. Mężczyzna zwracał na siebie uwagę masywną sylwetką, ale wyglądał na zagubionego w obcym mieście. Początkowo udawał, że nie wie, o co chodzi. Miał wschodni akcent i takież nazwisko. Był to 40-letni Jurij F. z Kaliningradu (posługiwał się wtedy innym nazwiskiem), od pewnego czasu mieszkający w Trójmieście. Skojarzenie policjantów było proste: to mógł być gość, który niedawno zastrzelił związanego z olsztyńskim półświatkiem Andrzeja R.
Bomba w śmietniku
Podejrzenia potwierdziły się, a śledczy ustalili prawdopodobny przebieg zdarzeń: tuż po północy z soboty na niedzielę 29-letni Andrzej R. wychodził z bloku przy ul. Małeckiego, w którym wynajmował mieszkanie. Towarzyszyła mu młoda kobieta. Ledwo zamknęli za sobą żelazną bramę przy kamienicy, a znaleźli się oko w oko z nieznanym mężczyzną. Siedział na rowerze, miał na głowie bejsbolówkę i zdawało się, że bacznie przygląda się wychodzącym. Gdy zbliżyli się na odległość ręki, zawahał się przez moment. Po chwili wyciągnął broń i oddał do Andrzeja R. cztery strzały; trzy pociski trafiły go w klatkę piersiową, a jeden w rękę. Suchy trzask strzałów był prawie niesłyszalny. Potem egzekutor spojrzał tylko na przerażoną kobietę, ale bez słowa nacisnął pedały i odjechał w mrok nocy. Wezwane pogotowie zabrało rannego, który jednak zmarł w drodze do szpitala.
Zabójstwo postawiło na nogi wszystkie siły policyjne w mieście. Na miejsce zamachu została ściągnięta ekipa dochodzeniowo-śledcza, która podczas zbierania łusek znalazła podejrzany ładunek. Znajdował się w pobliskim koszu na śmieci i wyglądał jak bomba z pulsującą diodą do zdalnego odpalenia materiału wybuchowego. Ważyła prawie 3 kg, z czego ponad 1,5 kg to był trotyl, a reszta – około 70 grubych, metalowych nakrętek do śrub. Potem okazało się, że poprzedniej nocy kosz stał z drugiej strony ulicy, ale nieznana osoba przestawiła go w inne miejsce. Pewnie dlatego bomba nie wybuchła. Kiedy stwierdzono, że zagrożenie nadal istnieje, ewakuowano ok. 20 rodzin i sprowadzono ekipę pirotechników z Gdańska. Saperzy wywieźli bombę poza miasto i zdetonowali.
Dowody w jeziorze
W tym czasie Jurij F. był przesłuchiwany na komendzie, a policja znała już personalia ofiary. Jako współwłaściciel agencji towarzyskiej z ul. Porzeczkowej Andrzej R. żył w cieniu starszego brata Jarosława, choć obu nazywano „Orzełkami”. Obaj byli synami olsztyńskiego milicjanta i oficjalnie nie mieli kłopotów z prawem, ale ich działalność znajdowała się pod lupą organów ścigania. Zabójstwo jednego z bliźniaków wywołało spekulacje co do jego przyczyn i nawet policjanci sugerowali, że to grupa pruszkowska lub trójmiejska nasłała na niego zamachowca, żeby pozbyć się konkurencji. Zwłaszcza że kilkanaście dni wcześniej w centrum Olsztyna został zastrzelony „Burak”, właściciel agencji „Czar Tygrysicy”.
Rosjanin nie miał przy sobie ani broni, ani roweru, na którym widziano go w miejscu zbrodni. Policja ustaliła jednak, że to znany w trójmiejskim półświatku były komandos Specnazu, od co najmniej sześciu lat mieszkający na Wybrzeżu, określany jako lider zorganizowanej grupy przestępczej i cyngiel od wykonywania egzekucji. Opisany był jako dobrze zbudowany gość o zimnym spojrzeniu i wydętych wargach, hardy watażka, na którym policyjny mundur nie robi żadnego wrażenia.
Brakowało jednak dowodów przestępstwa, a rosyjski gangster nie ułatwiał policji zadania, bo wrzucił dowody przestępstwa do Łyny lub Jeziora Długiego. Został zatrzymany w momencie, gdy szedł od ulicy Bałtyckiej do samochodu zaparkowanego przy jednej z bocznych uliczek. Stał tu wynajęty w Olsztynie ford escort, którym chciał odjechać do Gdańska.
Koronny świadek nie przybył
Wytoczony mu proces skończył się porażką organów ścigania. Jurij F. był oskarżony o to, że zabił Andrzeja R. strzałami z pistoletu maszynowego skorpion. Ale na rozprawę nie stawiła się kobieta, z którą „Orzełek” wychodził z bramy i którą killer oszczędził. Rosjanin został więc uniewinniony, ale ten wyrok w 2001 roku uchylił sąd apelacyjny, nakazując wznowienie procesu. Tyle tylko, że domniemany zamachowiec już z Polski wyjechał i przepadł bez śladu. Od 2008 roku tropili go policjanci, było to jednak trudne zadanie, bo Jurij często zmieniał tożsamość i posługiwał się fałszywymi dokumentami. Wreszcie w maju 2013 roku został zatrzymany na przejściu rosyjsko-litewskim i Litwini wydali go Polsce.
Według informacji naszych organów ścigania Jurij F. był znany rosyjskiej milicji i karany jako szef grupy przestępczej, która zajmowała się zabójstwami, wymuszeniami haraczy i porwaniami dla okupu. Jednak na wznowionej w olsztyńskim sądzie rozprawie ten schludny, 55-letni dziś mężczyzna w okularach przedstawił się jako pracownik socjalny merostwa w Kaliningradzie. Wyglądem dopasował się do zajmowanego stanowiska. Mimo to rozpoznał go jeden z mieszkańców bloku, który widział go feralnej nocy. Ponownie nie stawił się jednak świadek incognito, bo taki status przyznano towarzyszce Andrzeja R. To ona stała twarzą w twarz z mordercą i widziała, jak strzelał. Mimo tego olsztyński sąd skazał Rosjanina na 25 lat więzienia.
Jak dwie krople wody
Podczas procesu zeznawał natomiast drugi z „Orzełków”, choć zasłaniał się niepamięcią. A przed piętnastu laty zorientowani w sprawach olsztyńskiego półświatka twierdzili, że to on miał być celem ataku. Bliźniacy byli do siebie podobni jak dwie krople wody. Nic więc dziwnego, że przed oddaniem strzałów zamachowiec zawahał się na chwilę. Po zabójstwie pojawiły się spekulacje prasowe na temat powiązań Jarosława R. z grupami przestępczymi Gdańska i Pruszkowa. On sam nieoficjalnie temu zaprzeczał, również w rozmowie z autorem tego tekstu.
Jednak nie minęło wiele czasu, gdy okazało się, że zamach na Zatorzu był początkiem wojny olsztyńskich gangów. Ten drugi „Orzełek” również stał się celem nieudanego zamachu, co potwierdził podczas pierwszego procesu Jurija F. Dokładnie rok po zabójstwie Andrzeja R., w środku dnia na ul. Krasickiego na Jarotach wyleciał w powietrze samochód z siedzącym w nim kierowcą, niejakim „Leninem” z gangu „Truskawy”. Ten gang rywalizował z grupą „Orzełka” i przypuszczano, że był to rewanż za zabójstwo jego brata bliźniaka. Dochodziło też do innych, mniej udanych, zamachów, kończących się tylko ranami postrzałowymi.
Potem Jarosław R. nawiązał współpracę z „Trollem”, szefem innej grupy, specjalizującej się w porwaniach dla okupu i mającej powiązania z Pruszkowem. Przez Olsztyn przetoczyła się wówczas istna fala porwań biznesmenów i członków ich rodzin, zahamowana na początku nowego wieku skuteczną akcją organów ścigania i wysokimi wyrokami. Za kratki trafiła elita olsztyńskiego świata przestępczego. W sumie zapadły 42 wyroki! Dwóch gangsterów dostało po 25 lat więzienia. Żyjący „Orzełek”, czyli Jarosław R. został skazany na 13 lat pozbawienia wolności, choć nie za porwania, ale za narkotyki, kradzieże i wspomnianą wojnę gangów. Po odsiedzeniu ponad połowy kary opuścił zakład karny i cieszy się zasłużoną (?) wolnością. Nie słychać w każdym razie, aby zboczył ze ścieżki cnotliwego życia, ale – jak wiadomo – wolność nie jest dana raz na zawsze.
Przekonał się o tym Rosjanin Jurij B. (dawniej F.), który z wyrokiem 25 lat pozbawienia wolności ponownie wrócił do więzienia. Co prawda jego obrońcy zarzucali sądowi, że wydał wyrok na podstawie odczytanych zeznań najważniejszego świadka ze śledztwa, to jednak sąd stwierdził, że „oparcie się na jednym dowodzie nie jest wykluczone”. Nadmienił przy tym, że taki dowód należy oceniać ostrożnie i w powiązaniu z innymi dowodami czy poszlakami, ale poszlaki wyraźnie wskazują na oskarżonego rodem z Kaliningradu.
Marek Książek
ruskiego ??? A może by tak Rosyjskiego? Poziom odziedziczony po Gazecie Olsztyńskiej?
“Andrzej R. żył w cieniu starszego brata, Jarosława…”, “Zabójstwo jednego z bliźniaków” … w końcu starszy czy bliźniak? 🙂