Poprzednio było o kierowcach z Purdy. Kierowcy owi jednoosobowo trochę się potem wkurzyli i tupali. Zaczęli krzyczeć, że oni nie są z Purdy, po prostu tam się przeprowadzili i mieszkają. Tylko że dokładnie o tym był mój tekst – że ten, kto wyprowadził się z miasta na wieś, nie może oczekiwać, że miasto dostosuje się do niego kosztem wygody jego mieszkańców. Ale zostawmy to na razie. Dziś dla równowagi zajmijmy się pieszymi. Grupą, która oprócz tego, że jest najmniej chroniona, to jeszcze wydaje się grupą komunikacyjnie najbardziej poszkodowaną. Jeździcie czasem samochodem? To zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że za każdym razem, po podjechaniu do skrzyżowania z sygnalizacją, musicie wcisnąć przycisk i poinformować w ten sposób ITS, że czekacie na zielone światło. Bo jeśli nie poinformujecie, to zielone się Wam nie zapali. Podoba Wam się taka wizja? A dlaczego pieszym powinna się podobać?
Przejdźmy się dwa kroki dalej. Kolejne skrzyżowanie. Bez przejść i bez sygnalizacji.
W jego obrębie, na chodniku, stoi zaparkowany samochód. Przechodzący patrol policji odwraca głowę. Obok samochodu niezgodnie z prawem parkującego na chodniku pojawia się pieszy, który zgodnie z obowiązującymi przepisami przeszedł właśnie przez jezdnię w granicach skrzyżowania, przy którym nie ma oznaczonych przejść dla pieszych, zachowując przy tym szczególną ostrożność. Policja woła go i wypisuje mandat. Sytuacja bardzo częsta. Ulubionym miejsce polowań na niezmotoryzowanych są skrzyżowania Pieniężnego/św. Wojciecha i 1 Maja/Mrongowiusza. W sumie dobrze, bo przecież taki pieszy, który wybrał się na spacer, ma dużo czasu i może chodzić naokoło, oczekując po kilka minut na każdych światłach. Może ewentualnie skorzystać z komunikacji miejskiej. I wysłuchać edukacyjnych komunikatów w stylu: „Noś odblaski, będziesz bezpieczny”, „Pamiętaj, przechodź tylko przez przejścia dla pieszych” i mój ulubiony – „Rozejrzyj się przed wyjściem z pojazdu” rozlegające się gdzieś w okolicach przystanku wiedeńskiego, przed którym każdy kierowca ma obowiązek się zatrzymać. Ale co z obowiązku, za którego nieprzestrzeganie nie ma żadnych sankcji i konsekwencji? Można go olać.
Pomimo tego że piesi stanowią zdecydowaną większość uczestników ruchu, traktowani są u nas (nie tylko w Olsztynie) jak obywatele drugiej kategorii. Jak osobniki nieodpowiedzialne, stanowiące zagrożenie dla kierowców, które nawet w mieście powinny być oblepione odblaskowymi naklejkami, a na nogach najlepiej nosić świecące buty. A przecież miasto to ludzie. Nie samochody. Więc czemu to stoi na głowie?
Oj tak.Zgadzam się z każdym słowem. Polecam również skrzyżowania gdzie dodatkowo włączony jest ruch tramwajowy, światła ustawione tak żeby tramwaj miał pierwszeństwo. Nie jestem przeciw tramwajom jako takim ale takie ustawienie to przesada. Chociażby skrzyżowanie Witosa- Płoskiego- więcej czasu zajmuje przejście przez skrzyżowanie niż dojazd tam z Galerii Warmińskiej.W godzinach szczytu przejście może zająć nawet 10 min
Ja dodałabym jeszcze o tym, że pieszy na przejściu bez świateł musi czekać aż jaśnie któryś kierowca pomyśli, żeby się zatrzymać… Ludzie jeżdżą wygodnymi szybkimi autami z klimatyzacją. A pieszy musi czekać czasami w deszczu i na mrozie.