Właściciel zaatakowanego przez dzika w zeszłym tygodniu psa – Kropki – opowiedział nam o ataku i traumie, z którą zmaga się teraz ich zwierzak.
Kropka to 3,5 letni pies, wzięty z fundacji przez swoich aktualnych właścicieli. Jest to pies niepełnosprawny, głuchy. Właściciel psa – Paweł Kiełek – to znany olsztyński zawodnik MMA. Wystąpił m.in. w programie telewizyjnym „Tylko Jeden”, o zawodnikach sportów walki. Paweł i jego żona mają jeszcze jednego psa, z którym Kropka się dogaduje. Jak sam przyznaje, mimo swojej niepełnosprawności, zwierzę jest świetnym kompanem:
„To łagodny, kontaktowy i dobrze usposobiony pies. Jest bardzo przyjazny, lubi dzieci. Mamy go już 3 lata”
Niestety, podczas piątkowego spaceru Kropki z Pawłem, pies został brutalnie zaatakowany:
„O 8.30 szedłem z nią (red. Kropką) i z tym drugim pieskiem na spacer. One szły kawałeczek przede mną. Tamten drugi pies się zatrzymał, Kropka dalej szła do przodu, podeszła blisko do krzaków i dosłownie sekunda, dwie i dzik zaatakował.” – relacjonuje właściciel. „Mocno ją zaatakował, podrzucając do góry. Potem ją gonił kawałek. Ona zaczęła uciekać. Ruszyłem do niego, zacząłem krzyczeć, klaskać – bo dziki podobno boją się hałasu – ale on się w ogóle nie bał. W połowie drogi do dzika, zastanowiłem się czy teraz na mnie nie ruszy”.
Po odejściu dzika – bo Paweł zaznaczył, że zwierzę nie uciekało, a po prostu odeszło „spacerowym krokiem” – pies był wycieńczony i ranny. Słaniał się i ledwo chodził. Właściciel obawiał się czy dzik nie przebił płuca Kropce, gdyż ta ciężko i specyficznie oddychała:
„Od razu pojechaliśmy do weterynarza. Pierwszy był zamknięty, pojechaliśmy do Kortowa, do Polikliniki. Weterynarz powiedziała, że na szczęście wewnętrznych obrażeń nie widać na pierwszy rzut oka. Ma dwie rany szarpane, klasyfikowane do zszycia. Jedna jest głęboka, są poprzecinane mięśnie. 7 szwów założonych, przy całkowitym znieczuleniu”.
„Sprawa tych dzików jest po prostu bagatelizowana. To było (atak) przed samymi schodami, jak się wejdzie na górę to jest szkoła” – zauważa właściciel.
Paweł postanowił złożyć petycję o pozbycie się dzików z Olsztyna:
„Założyłem petycję, kierując ją do swoich znajomych i ludzi, którzy są skupieni wokół moich mediów społecznościowych. W kilka godzin podpisało ją 170 osób”. Link do petycji TUTAJ.
Przyznał, że pies ciężko przeżył to starcie i wciąż dochodzi do siebie:
„Generalnie ślad na jej psychice został, bo nawet nie chce wejść na tę ścieżkę co wtedy. Bardzo towarzyski pies jest teraz bojaźliwy. Zrobiła się bardzo ostrożna, taka nieufna. Spacery, na których piesek się normalnie zachowuje – się skończyły. Jak widzi jakieś krzaki czy krzewy to robi łuczek, omija. Na razie na pewno ma taką traumę”.
Właściciele nie wykluczają złożenia dokumentów o zwrot kosztów leczenia psa od państwa. Jak przyznaje sportowiec, to nie on powinien płacić za leczenie psa:
„Wszystko co było związane z operacją Kropki, to około 200 złotych, no i 50 złotych dziennie teraz na antybiotyki. W perspektywie dwóch tygodni, rozciągnie się to do prawie tysiąca złotych. Uważam, że jak na sytuację, która zupełnie nie powinna mieć miejsca, my też nie powinniśmy ponosić tych kosztów. Jest to nasz pies i oczywiście te koszty poniesiemy, ale uważam, że powinny zostać zwrócone”.
Więcej:
Kolejny atak dzika w Olsztynie. Poważnie ranny niepełnosprawny pies
Kilka lat temu Niemcy mieli podobny problem. Wybili parędziesiąt tysięcy dzików i nikt w całej UE nie zaprotestował, co lepsze społeczeństwo z wdzięcznością patrzy na władzę, a w Polin durnie za komputerem chcą mieć zoo za oknem. Miłośnicy przyrody – CI pseudo – nie mają elementarnej wiedzy o ekosystemie. Obecnie równowaga w przyrodzie jest zaburzona przez ciągłą ekspansję człowieka, wiec do nas należy kontrola populacji zwierząt.
Dziki to inteligentne zwierzęta i będąc systemetycznie atakowane przez myśliwych w lasach szukają schronienia w mieście stąd te problemy. Pies przeżył traumę, rozumiem i współczuję ale czy ktoś przez chwilę pomyślał jaką traumą dla dzikich zwierząt jest polowanie zbiorowe? Nagonka, wyplaszanie, jeden syf. Mieszkam przy lesie i zawsze jest to samo. Jak psychole z pukawką naparzają w lesie to dzikusy uciekają między domy. Ograniczyć polowania do odstrzałów sanitarnych, niech się przyroda w lesie sama ułoży i będzie spokój w mieście.