5 C
Olsztyn
niedziela, 17 listopada, 2024
reklama

Kto ukradł 3 miliony zł z kantoru? Czy tak doszło do włamania? Ujawniamy nowe informacje

WiadomościKto ukradł 3 miliony zł z kantoru? Czy tak doszło do włamania?...

Policjanci z Olsztyna szukają sprawców napadu na kantor w centrum miasta. Do zdarzenia doszło 21 września. Nieoficjalnie wiadomo, że skradziono 3 mln zł w gotówce.

– Do napadu na kantor przy ul. Dąbrowszczaków doszło w ubiegłą sobotę ok. godz. 23. O zdarzeniu poinformował policję właściciel kantoru – powiedział rzecznik prasowy olsztyńskiej policji sierżant Andrzej Jurkun. Dodał, że na miejsce udała się ekipa dochodzeniowo-śledcza i technicy, którzy zabezpieczyli ślady oraz pies tropiący. Policja podała, że łupem włamywaczy padła „gotówka w walucie polskiej i obcej”.

Wiemy też, że Prokuratura Okręgowa w Olsztynie wszczęła śledztwo. – Z uwagi na wstępną fazę śledztwa oraz na dobro postępowania, nie jest możliwe podanie żadnych szczegółów — poinformował rzecznik Krzysztof Stodolny.

Według nieoficjalnych doniesień podczas włamania został wyłączony monitoring kantoru, nie zadziałał też żaden z systemów alarmowych w lokalu. Rodzina właściciela zaprzecza temu jednak. Pisaliśmy o tym w artykule: Tylko u nas! Napad na kantor w Olsztynie. Nowe informacje

Z naszą redakcją skontaktowała się osoba, która chce pozostać anonimowa,  ale wiemy, że była na miejscu zdarzenia jako jedna z pierwszych. Przedstawiła nam prawdopodobny scenariusz wydarzeń: – Napad na kantor wyglądał tak, że firma ochroniarska dostała sygnał napadu, ale został odwołany. Złodziej zadzwonił do przedsiębiorstwa z branży ochrony i zawiesił alarm na 15 minut. Załoga została odwołana po 15 minutach. Stacja monitorowania zadzwoniła do właściciela z zapytaniem, czy nadal zawiesić sygnał. Klient nic nie wiedział i kazał natychmiast wysłać załogę. Na miejscu okazało się, że wszystko jest zamknięte. Przyjechał właściciel z policją. Drzwi były jednak zamknięte na zamek. Właściciel wszedł do środka, a tam rejestratory otwarte, system rozbrojony przez złodzieja, a pamięć z monitoringu skradziona. Morał z tego taki, że złodziej miał klucze, kody i hasła. Tak więc albo zrobił to były pracownik albo sam właściciel. 

Jednak to nie koniec wstrząsających szczegółów. Nasz rozmówca dodatkowo poinformował nas, że złodziej miał zadzwonić do firmy ochroniarskiej na telefon komórkowy, który nie jest nagrywany oraz  jest niedostępny dla klientów, posługują się nim tylko załogi.  Skąd mógł mieć numer? Tego nie wiadomo.  – Operator nie miał prawa zawiesić monitorowania obiektu. Nie wiadomo, czy ktoś ze stacji monitorowania nie udostępnił dla złodzieja hasła i numeru telefonu – dodaje nasz informator.

Zapewne prokurator prowadzący śledztwo bada już te wątki, a krąg podejrzanych zawęża się.
Więcej:

Zapisz się do naszego newslettera

Wysyłamy tylko najważniejsze wiadomości

reklama
0 komentarzy
Najlepsze
Najnowsze Najstarsze
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Polecane