Miało być ratowanie życia i spokojna interwencja wobec osoby w kryzysie psychicznym. Zamiast tego pojawiły się groźby. Interwencja w jednym z mieszkań w Szczytnie przerodziła się w sytuację, w której zagrożone było nie tylko zdrowie pacjenta, ale także bezpieczeństwo ratowników.
Interwencja przy ul. Pasymskiej w Szczytnie dotyczyła mężczyzny w kryzysie psychicznym
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 30 listopada, tuż przed godziną 21.00. Jak informuje Tygodnik Szczytno, służby zostały skierowane do jednego z mieszkań przy ul. Pasymskiej po zgłoszeniu dotyczącym 38-letniego mężczyzny, który miał przejawiać myśli samobójcze.
Na miejsce skierowano policjantów, strażaków oraz zespół ratownictwa medycznego. Działania prowadzone były w warunkach wymagających szczególnej ostrożności i spokoju, charakterystycznych dla interwencji związanych z kryzysem psychicznym. Priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa osobie zgłaszającej problemy oraz udzielenie jej niezbędnego wsparcia.
W mieszkaniu był jeszcze jeden mężczyzna. Sytuacja szybko się zaostrzyła
W trakcie interwencji okazało się, że w lokalu przebywa także 33-letni mieszkaniec Szczytna. Zamiast współpracy z ratownikami, mężczyzna zaczął utrudniać prowadzenie czynności służbowych. Jak opisywał Tygodnik Szczytno, jego zachowanie było coraz bardziej agresywne i chaotyczne. W pewnym momencie 33-latek zaczął kierować groźby wobec jednego ze strażaków biorących udział w akcji. To wyraźnie zmieniło charakter interwencji, która z ratunkowej stała się także interwencją porządkową, wymagającą zdecydowanych działań policji.
Groźby wobec strażaka i alkohol w tle. Policja musiała reagować natychmiast
Agresywne zachowanie 33-latka doprowadziło do jego zatrzymania przez policję. Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna był nietrzeźwy i miał ponad 1 promil alkoholu w organizmie. Policjanci przyjęli zawiadomienie dotyczące kierowania gróźb karalnych i prowadzą dalsze czynności wyjaśniające w tej sprawie. Sprawa ma charakter rozwojowy, a jej finał będzie zależał od zgromadzonego materiału dowodowego.
Służby ratunkowe coraz częściej mierzą się z agresją i brakiem odpowiedzialności osób trzecich. Niedzielna interwencja w Szczytnie jest kolejnym przykładem na to, jak cienka bywa granica między ratowaniem życia a koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa samym ratownikom.
Zaostrzone przepisy już obowiązują. Państwo reaguje na falę ataków na służby
Od 2025 roku obowiązują nowe, wyraźnie surowsze przepisy chroniące funkcjonariuszy publicznych oraz przedstawicieli służb ratunkowych. Zgodnie ze znowelizowanym Kodeksem karnym, za kierowanie gróźb karalnych, naruszenie nietykalności cielesnej lub czynną napaść na policjanta, strażaka czy ratownika medycznego grozi od 3 miesięcy do nawet 5 lat pozbawienia wolności. W przypadku lżejszych form agresji, w tym utrudniania interwencji lub agresji słownej, sprawca może odpowiadać także na podstawie Kodeksu wykroczeń, gdzie przewidziano wysokie grzywny – od 1000 do 5000 zł, a także karę aresztu lub ograniczenia wolności.
Co istotne, nowe przepisy zakładają, że tego typu czyny są ścigane z urzędu, a tłumaczenie się stanem nietrzeźwości nie łagodzi odpowiedzialności. W praktyce oznacza to, że zachowania podobne do tych, jakie miały miejsce podczas interwencji przy ul. Pasymskiej w Szczytnie, mogą dziś skutkować realną karą więzienia, a nie jedynie mandatem czy pouczeniem.
źródło: Tygodnik Szczytno

