Żołnierz interweniował wobec agresywnego imigranta, który nielegalnie przekroczył granicę z Białorusią. Prokuratura w Olsztynie sprawdza, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień i niewłaściwego użycia siły.
Prokuratura w Olsztynie bada działania żołnierza po incydencie przy granicy z Białorusią
Do zdarzenia doszło 10 lipca 2025 roku w pobliżu miejscowości Michałowo w województwie podlaskim. Żołnierz pełniący służbę w rejonie zabezpieczenia granicy państwowej podjął interwencję wobec osoby, która nielegalnie przekroczyła granicę polsko-białoruską. Imigrant – jak ustalono – był narodowości afgańskiej.
Dzień później, 11 lipca, Prokuratura Rejonowa Białystok – Północ wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Postępowanie dotyczy m.in. „niewłaściwego, niezgodnego z przepisami, zastosowania wobec osoby ujętej środków przymusu bezpośredniego i spowodowania obrażeń ciała” – poinformował rzecznik prasowy Daniel Brodowski.
Śledztwo prowadzone jest „w sprawie”, co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów. Przesłuchiwani są świadkowie, analizowany jest monitoring z miejsca zdarzenia, a kluczowa ma być opinia biegłych lekarzy.
Atak nielegalnego imigranta i obrona żołnierza. Drugi wątek postępowania
14 lipca decyzją Zastępcy Prokuratora Okręgowego ds. Wojskowych w Olsztynie sprawę przekazano do dalszego prowadzenia Wydziałowi 8 Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Równolegle, do Wydziału Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku wpłynęło zawiadomienie żołnierza o czynnej napaści na jego osobę. Ta kwestia będzie badana osobno.
„Zarazem w Wydziale Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku zostało przyjęte zawiadomienie żołnierza o czynnej napaści, jakiej w dniu 10 lipca 2025 roku miała się na nim dopuścić osoba, która nielegalnie przekroczyła granicę państwową, wobec której podjął on interwencję. Zawiadomienie to będzie przedmiotem odrębnego postępowania” – przekazał rzecznik prokuratury Daniel Brodowski.
„Zaczynamy się bać o konsekwencje”. Jak mają bronić granicy?
Według relacji funkcjonariuszy przedstawionej na Kanale Zero, sytuacja była skrajnie niebezpieczna. „Grupa agresywnych migrantów zaatakowała naszych żołnierzy, rzucając w nich kamieniami. Dwóch migrantów nielegalnie przekroczyło granicę. Jeden z nich bezpośrednio zaatakował naszego żołnierza. Życie i zdrowie żołnierza było zagrożone, dlatego żołnierz wszelkimi możliwymi sposobami bronił się przed tym atakiem agresywnego migranta” – relacjonowano w Kanale Zero.
W materiale pojawiły się też głosy o napięciu i obawach służb mundurowych przed konsekwencjami prawnymi. „Zaczynamy się robić zbyt ostrożni. Zaczynamy się bać o ewentualne konsekwencje, które będą wobec nas wyciągane (…). Bo z jednej strony daje nam się prawo do wykorzystania środków przymusu bezpośredniego w przypadku tego nieszczęsnego ostatniego żołnierza pocisków gumowych na jakimś dystansie. Ale w momencie, kiedy ktoś atakuje mnie bezpośrednio, ręka w rękę, ja nie mam prawa się bronić?”. – mówił funkcjonariusz Straży Granicznej w materiale Kanału Zero.
Kryzys na granicy i strach przed odpowiedzialnością. Służby nie wiedzą, jak postępować?
Strażnik podkreślił także dylematy moralne i operacyjne: „Niby możemy, ale nie można. To ja się pytam, o co tu chodzi? Przecież prawo zezwala. Sprawa jest prosta”.
Funkcjonariusze zaznaczyli, że codziennie mierzą się z brutalnymi i nieprzewidywalnymi sytuacjami: atakami koktajlami Mołotowa, rzucaniem słoikami z fekaliami, kamieniami, gwoździami pod koła pojazdów. Brakuje sprzętu, ludzi i jednoznacznych procedur.
„Jeżeli ktoś skaże tego żołnierza. Nieważne czy to będzie wyrok w zawiasach, etc. Przestaniemy bronić granicy. A gwarantuję wam to, ponieważ my też mamy wewnętrzne ruchy. Mamy grupy, przekazujemy sobie, rozmawiamy. Pewnego dnia, szanowni państwo, będzie tak, że staniemy i otworzymy wszystko” – mówił funkcjonariusz.
Po chwili dodał, że stosunek do sprawy mu na to nie pozwoli, ale w jakiś sposób będzie trzeba zaprotestować.
Trudna sytuacja służb na wschodniej granicy. Winią aktywistów
W rozmowie na Kanale Zero padają mocne zarzuty pod adresem dowództwa, związków zawodowych i państwowych instytucji, które – zdaniem funkcjonariuszy – nie stają w obronie pograniczników. Zwraca się również uwagę na aktywistów, którzy według relacji żołnierzy „pomagają nielegalnym migrantom, dostarczają im trasy, mówią gdzie, kiedy, mówią gdzie są patrole, zostawiają im w lesie swoje skrytki, zostawiają GPS-y, telefony, wszystko. To jest jedna wielka mafia”.
Strażnicy graniczni twierdzą, że są pozostawieni sami sobie. „My nie mamy sprzętu. Czasem czeka się godzinę czasu, żeby wyjechać na patrol, bo nie ma radiowozu. Radiowozy są tak zdezelowane (…). Ludzi nie mamy. Przekroczenie granicy trwa około 20 sekund (…). Bez drugiego człowieka, bez zabezpieczeń, bez sprzętu, ochrona granicy to jest fikcja” – mówi w materiale funkcjonariusz.
Zdaniem strażników to nie tylko problem polityczny, ale także systemowy – wynikający z wieloletnich zaniedbań i braku inwestycji w służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa.
źródło: Prokuratura Okręgowa w Olsztynie, Kanał Zero

