Mazurskie jeziora skrywają wiele tajemnic. Jedne bardziej malownicze, inne – jak się okazuje – bardziej groteskowe. Oto historia z nocy z soboty na niedzielę, która wydarzyła się nad Jeziorem Jagodne, w okolicach miejscowości Prażmowo. Brzmi jak początek kryminału, ale kończy się raczej jak scenariusz kiepskiej komedii – takiej, której główną bohaterką jest… ludzka nieodpowiedzialność w stanie upojenia.
Zgłoszenie o zaginięciu kobiety w wodzie
Była godzina 2:44, kiedy operator numeru alarmowego 112 odebrał dramatyczne zgłoszenie: kobieta weszła do jeziora i zniknęła. Alarm został natychmiast przekazany do służb ratunkowych. Nad wodą zaroiło się od świateł kogutów – do akcji ruszyli: Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (R-13), Państwowa i Ochotnicza Straż Pożarna, Wodne Zespoły Ratownictwa Medycznego, klasyczne ZRM i Policja. Brzmi jak wielka akcja ratunkowa? Bo tak właśnie było.
W ciemnościach, między falami a trzcinami, rozpoczęły się intensywne poszukiwania. Przeszukiwano każdy metr linii brzegowej. W powietrzu wisiało napięcie – każdy ratownik wiedział, że tu chodzi o ludzkie życie.
Zamiast romantyzmu – kac moralny
I nagle… zza trzcin wyłania się ona. Nie syrena. Nie rusałka. Tylko półprzytomna, przemoczona kobieta w stanie nietrzeźwości, która nie tyle się zgubiła, co prawdopodobnie… zasnęła w trzcinach po nocy pełnej „wrażeń”. Tak – po 30 minutach akcji, służby odnalazły ją żywą. Niestety, nie całą w rozumie.
Została przebadana przez ratowników medycznych i zabrana do szpitala. Na szczęście – żyje. Na nieszczęście – będzie musiała sobie poradzić z kacem. Nie tylko tym alkoholowym, ale i moralnym. Bo na ratowanie tej jednej, zawianej „nimfy wodnej”, skierowano siły, które mogły być potrzebne gdzie indziej.
Mazury swoje widziały, ale tej nocy zapamiętają długo
Czy warto wypić tyle, by tracić kontakt z rzeczywistością i lądować w szpitalu zamiast w łóżku? Czy naprawdę trzeba, żeby cała ekipa ratunkowa przerywała sen lub inne działania, bo komuś nie wystarczyła jedna lampka wina?
Zamiast opowieści o wakacyjnej miłości nad mazurskim jeziorem – mamy opowieść o kreaturze z trzcin, której z pomocą przyszło pół regionu. Alkohol nie tylko odbiera rozsądek. Potrafi zamienić człowieka w bohatera groteskowego spektaklu, którego nikt nie chce oglądać.
A Mazury? Mazury swoje widziały. Ale chyba nawet one nie były gotowe na tę nocną scenę.