Są dni, kiedy nic nie idzie tak, jak powinno. Jednak, to nie jest powód, żeby napadać na bogu ducha winne osoby. A tak właśnie zrobił Bartosz B. (27 l.). Założył kastet i pobił Wojciecha K. (34 l.). I to tylko za to, że ten patrzył się na jego awanturę z narzeczoną na przystanku przy ulicy Dworcowej w Olsztynie.
Pan Wojciech należy do tych spokojnych. Nie ma w zwyczaju zaczepiać innych, ani wtrącać się do cudzych kłótni. W niedzielę rano chciał tylko wsiąść w autobus i dojechać do domu. Autobus miał być dopiero za kilka minut, więc stanął przy przystanku, przy ulicy Dworcowej, żeby na niego zaczekać.
Pech chciał, że na przystanku już była kłócąca się para. Oboje na siebie wykrzykiwali i wymachiwali rękoma. Nic dziwnego, że to przyciągnęło na moment uwagę Pana Wojciecha. Z ciekawości na chwilę spojrzał na rozkrzyczanych narzeczonych.
To wystarczyło, żeby w Bartoszu B. (27 l.), który kłócił się ze swoją dziewczyną, obudził się prawdziwy diabeł. Zupełnie jakby zamienił się w dzikie zwierzę. bez namysłu włożył rękę do kieszeni, w której miał schowany kastet. Założył go i podbiegł do Pana Wojciecha.
– Co się gapisz?! – wykrzyczał z furią prosto w twarz swojej ofierze i zadał jeden potężny cios.
Pan Wojciech bezradnie osunął się na ziemię. Skóra pod prawym okiem pękła od uderzenia kastetem, a Pan Wojciech cały zalał się krwią. Bandzior natychmiast dał nogę. Jednak nie uciekł daleko.
Widocznie agresja wywołała w nim wielki głód, bo chciał schować się w MacDonaldzie koło Dworca PKS. Tam złapał go patrol policji wezwany przez obsługujących kamery miejskiego monitoringu, którzy całe zajście widzieli na monitorach.
Zbir trafił trafił do aresztu, a prokuratura już szykuje zarzuty. Pan Wojciech i tak miał wiele szczęścia. Uderzenie kastetem może z łatwością złamać kości, a obyło się na kilku szwach pod rozciętym okiem.
hahha hahahaha
Poszkodowany miał szczęście, że trafił na cieniasa, dostał kastetem i tylko rozcięcie jakby trafił się ktoś silniejszy to niestety kości byłyby połamane.