Wracamy do sprawy zatrucia, które sparaliżowało funkcjonowanie kętrzyńskiego Centrum Szkolenia Straży Granicznej. Liczba hospitalizowanych funkcjonariuszy wciąż rośnie.
Okoliczności zdarzenia
8 kwietnia po południu u ponad 150 słuchaczy Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie wystąpiły objawy ostrego zatrucia pokarmowego. Najczęstsze dolegliwości to wymioty, biegunka i odwodnienie. Trzynaście osób trafiło do szpitala, a sanepid pobrał próbki wody i żywności do badań. W związku z sytuacją wojewoda warmińsko-mazurski powołał zespół kryzysowy. Natomiast sytuacja z godziny na godzinę się pogarszała. W piątek wydarzenia.interia.pl informują, że w szpitalach przebywa już 71 słuchaczy.
Rzeczniczka warmińsko-mazurskiego oddziału Straży Granicznej mjr Mirosława Aleksandrowicz zapewniła w rozmowie z PAP, że stan chorych jest stabilny i ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Osoby dotknięte zatruciem trafiły do szpitali w różnych miejscowościach regionu, m.in. w Bartoszycach, Giżycku, Piszu, Ostródzie, Biskupcu i Elblągu.
Na miejscu, w centrum szkoleniowym, cały czas przebywa personel medyczny, który obserwuje stan zdrowia pozostałych słuchaczy. W razie pogorszenia samopoczucia, osoby te natychmiast kierowane są do szpitala. Wszystkie zajęcia programowe w ośrodku zostały tymczasowo zawieszone.
Sanepid i policja badają sprawę
Służby sanitarne przekazały, że na podstawie badań pobranych od osób z objawami zatrucia, wykryto obecność bakterii salmonelli, informuje PAP. Obecnie trwa dochodzenie epidemiologiczne mające na celu ustalenie źródła zakażenia. Sanepid oczekuje na wyniki badań próbek żywności i wody, które mają pomóc w wyjaśnieniu, jak doszło do skażenia.
Sprawę bada również policja. O zatruciu poinformowano komendanta głównego Straży Granicznej oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji. Sytuacja wciąż się rozwija, a służby podkreślają, że priorytetem jest opanowanie sytuacji i zapewnienie bezpieczeństwa pozostałym osobom przebywającym w centrum.
źródło: PAP, wydarzenia.interia.pl
Nie masowe zatrucie na Mazurach, tylko w jednym budynku, bo pewnie wzięli żarcie od szwagra po znajomości, żeby znajomy zarobił.