Każdemu może zdarzyć się zgubić klucze. W takim przypadku wzywa się ślusarza, ale za usługę trzeba zapłacić. Na inny pomysł wpadł jeden z mieszkańców Olsztyna na ul. Dworcowej.
– W niedzielę (3.02) około godziny 14:00 straż pożarna odebrała telefon od mężczyzny, który razem z kolegą zatrzasnął się w domu. Prosił aby strażacy przyjechali i otworzyli mu drzwi. Dyżurny grzecznie poinformował, że straż pożarna nie jest od tego i żeby zadzwonił po ślusarza – poinformował nas rzecznik straży pożarnej mł. bryg. Sławomir Filipowicz.
Normalny człowiek nie miałby wątpliwości co zrobić – telefon do ślusarza i po sprawie tyle, że za usługę otwarcia drzwi trzeba zapłacić 200-300 zł. Z taką wizja się nie mogli zgodzić!
Koledzy obmyślili kolejny głupi plan. Tym razem zadzwonili na 112 i poinformowali, że gaz się ulatnia i może cały blok wysadzić. Takiego scenariusza nie mógł bagatelizować operator numeru alarmowego. Na miejsce została zadysponowana straż pożarna, policja, pogotowie gazowe.
Teraz zamiast kontynuować niedzielną biesiadę, mężczyźni spędzą jakiś czas na policyjnym dołku. Jak wytrzeźwieją mogą usłyszeć zarzuty od prokuratora o bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych. Grozi im do 3 lat pozbawienia wolności i grzywna do 5 tys. zł, ale to nie koniec – muszą jeszcze pokryć koszt akcji ratunkowej.
Więcej:
Wezwali straż bo nie mieli kluczy? „Geniusze” z Dworcowej to bracia. Dziś usłyszeli zarzuty [WIDEO]
A jak ludzie kłamią dyspozytorowi pogotowia że kogoś w klatce piersiowej boli . Przyjeżdża pogotowie i okazuje się że to kłamstwo , że to gorączka . Co z tym robi pogotowie ?
I bardzo dobrze zapłacą 30000 kosztów to się nauczą.