Prokuratura Rejonowa Olsztyn Północ zakończyła postępowanie w sprawie tragicznego wypadku drogowego, do którego doszło w maju na drodze między Wadągiem a Słupami. 12-letni mieszkaniec gminy Dywity został potrącony na przejściu dla pieszych.
Tragiczny wypadek w Kieźlinach
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło we wtorek, 28 maja 2024 roku, w godzinach porannych na oznakowanym przejściu dla pieszych w Kieźlinach pod Olsztynem. 12-letni Krzysztof, mieszkaniec gminy Dywity, przechodził przez jezdnię, gdy jeden z kierowców ustąpił mu pierwszeństwa. Niestety, jadący z przeciwnego kierunku 74-letni kierowca nie zachował ostrożności i z dużą prędkością potrącił chłopca.
Zarzuty prokuratury
Według ustaleń śledczych kierowca nie zachował należytej ostrożności. Zbliżając się do przejścia dla pieszych, nie obserwował drogi i nie zatrzymał się, mimo że pieszy znajdował się na pasach. Inny pojazd jadący z naprzeciwka przepuszczał chłopca.
12-letni Krzysztofa B. zmarł w szpitalu wojewódzkim w Olsztynie w wyniku odniesionych obrażeń. Ekspertyza biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych wykazała, że bezpośrednią przyczyną zdarzenia było niezachowanie szczególnej ostrożności przez oskarżonego, który zbliżał się do przejścia, podało Radio Olsztyn. Prokuratura podkreśla, że obowiązkiem kierowcy było ustąpienie pierwszeństwa pieszemu.
Nie przyznaje się do winy
Jak informuje Radio Olsztyn, Roman J., mimo przedstawionych dowodów, od początku postępowania nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie zauważył pieszego na przejściu. Oskarżony pozostaje pod dozorem policyjnym, ma także zakaz opuszczania kraju.
Tragiczny finał
Sprawa wypadku wstrząsnęła lokalną społecznością i ponownie zwróciła uwagę na problem bezpieczeństwa na drogach i konieczność zachowania szczególnej ostrożności przez kierowców, szczególnie w pobliżu przejść dla pieszych.
Źródło: Radio Olsztyn
Starzy ludzie powinni zdawać prawo jazdy od początku. Jeżdżą na pałę, przyzwyczajeni do tego, że nie musieli się zatrzymywać przed przejściami i stwarzają zagrożenie. Widziałem to wielokrotnie, nie raz musiałem cofnąć się z jezdni, bo dziadek nie zamierzał podjąć hamowania.