Latem dwa lata temu na Mazurach miało dojść do uderzenia przez Kamila Glika turysty, który przypadkowo zrobił mu zdjęcie. Teraz sąd ukarał piłkarza grzywną w wysokości 15 tysięcy złotych.
Pechowe wakacje reprezentanta Polski
Do zdarzenia doszło latem dwa lata temu we wsi Skorupki na Mazurach. Tam wypoczywał turysta z Krakowa Michał B. Podczas jednego ze spacerów zwrócił uwagę na interesujący domek dla dzieci na jednej z ogrodzonych posesji. Zrobił mu zdjęcie i wtedy zobaczył, że w jego kierunku biegnie wysoki blondyn. Nie zdążył nic powiedzieć, bo od razu został dwa razy uderzony w twarz i popchnięty, upadł na plecy, a atakujący wyrwał mu z ręki telefon i wyrzucił go w pole.
Michał B. twierdzi, że o tożsamości agresora dowiedział się od wezwanych na miejsce zdarzenia policjantów. To oni powiedzieli, że to znany piłkarz, obrońca polskiej reprezentacji Kamil Glik, który również przyjechał tu z rodziną na letni wypoczynek.
Sprawa pobicia trafiła do sądu
Sprawą zajął się sąd w Giżycku, który za pobicie ukarał piłkarza grzywną w wysokości 10 tysięcy złotych oraz 5 tysięcy złotych na rzecz poszkodowanego. Wyrok podtrzymał sąd odwoławczy w Olsztynie.
Jeden z interweniujących wówczas policjantów zeznał, że czuł od Kamila Glika alkohol, jednak nie było problemu z nawiązaniem kontaktu.
Sportowiec przyznał, że wypił piwo, a swoje działania określił jako samoobronę. Jego żona Marta powiedziała, że mąż wypił dwa piwa, a jego nerwową reakcję tłumaczyła tym, że odkąd stał się popularny, rodzina otrzymuje pogróżki.
Reprezentujący pokrzywdzonego Marcin Szewczyk zaznaczył, że jego klientowi wystarczyłyby przeprosiny, w ogóle nie powinno dojść do tego procesu.
– Nawet nie wnosiliśmy o te kilka tysięcy, sąd sam uznał, że poszkodowanemu się należą. Wyrok jest prawomocny – powiedział adwokat.
źródło: Fakt
Glik z kumplami na Mazurach zachowuje się jak „młode wilki”, cwaniactwem bije na odległość. Szkoda że pajac nie trafił na bardziej „zagrożonego „.