Jedna z najbardziej wstrząsających zbrodni miała miejsce pod koniec lat 90., kiedy Władysław Z., który pracował jako stróż nocny w tapicerni przy ul. Wojska Polskiego w Barczewie, został brutalnie zamordowany.
21 lat temu Artur Ż. i Edyta S. dostali dożywocie. Za współudział w zabójstwie Joanna K., która była w ciąży w momencie popełnienia przestępstwa, została skazana na sześć lat więzienia.
To bezlitosne morderstwo miało miejsce w nocy z 29 na 30 sierpnia 1999 r. Jak relacjonowała gazeta Fakt kilka godzin wcześniej Władysław Z. zaprosił do swojej stróżówki błąkających się bez celu Artura Ż., Edytę S. i Joannę K. , narzeczoną Artura. Tego wieczoru czuł się spragniony towarzystwa. Wpuścił więc grupę młodych ludzi do stróżówki. Kupił kilka butelek alkoholu. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że goście byli bezwzględnymi mordercami, którzy już planowali jak go zabić. Przestępcy od dawna obmyślali plan napadu na tapicernię w Barczewie.
Podczas uczty ciężarna Joanna K. nie wypiła ani kropli alkoholu. Natomiast Artur Ż. i Edyta S. wlewali w gardła wódkę bez umiaru. Zaatakowali woźnego po wypiciu kolejnej butelki. Najpierw kopali go i bili, a potem pozostawili na chwilę zakrwawionego i leżącego nieruchomo na ziemi. Splądrowali fabrykę. Zapakowali trochę szlifierek i wiertarek, trochę sprzętu biurowego, a na koniec obrabowali woźnego. Rabusie wyjęli z jego portfela pieniądze, a z ręki zdjęli zegarek. Kiedy skończyli pakować łupy, postanowili dokończyć to, co zaczęli wcześniej.
Artur Ż. najpierw uderzył butelką dozorcę w głowę, potem razem z Edytą S. bili go kijami, aż trzaskały kości. Kobieta próbowała podciąć Władysławowi Z. gardło. Nie udało jej się, ale wspólnik przedstawił przerażający plan. Zabójca ułożył kilka kabli, podłączył je do sieci i dla wzmocnienia efektu wylał na ofiarę wiadro wody. Porażenie prądem powodowało drgawki ofiary, a sprawcy jedynie rechotali. W metodycznym katowaniu stróża nie uczestniczyła Joanna K.
Sąd Rejonowy w Olszynie skazał zabójców na 25 lat więzienia. Po apelacji Artur Z. i Edyta S. zostali skazani na dożywocie. Podczas procesu nie okazywali skruchy. Joanna K. została skazana na 6 lat więzienia. Sąd orzekł, że nie odegrała znaczącej roli w samym morderstwie.
To jednak nie dawało jej spokoju ducha. W więzieniu urodziła i nie wróciła już do Barczewa. Życie jej się nie układało tak jakby chciała. Nie mogła też zapomnieć o tym co zrobili stróżowi. 24 lipca znaleziono ją martwą.
Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ w Olsztynie prowadziła śledztwo w sprawie nagłego zgonu
kobiety. „Jak wynika z zebranego w sprawie materiału dowodowego, w tym protokołów przesłuchania świadków, oględzin miejsca znalezienia zwłok, protokołu z przeprowadzonej sekcji, śmierć nastąpiła w
wyniku uduszenia się, na skutek ucisku pętli wisielczej na narządy szyi. Nie stwierdzono, by do zgonu miały przyczynić się osoby trzecie. Śledztwo w przedmiotowej sprawie zostało umorzone” – poinformował rzecznik prasowy prokuratury.
źródło: fakt.pl
Ten artykuł zostanie zgłoszony do odpowiednich organów. Nie jest to prawda. Oczernianie innych wychodzi wam najlepiej.
Ciekawe dlaczego autor podpisał się „Red” kłamcą nie chce ujawnić swojej tożsamości?