Pierwszą edycję tego rankingu opracowano wiosną tego roku – na podstawie danych GUS za I półrocze 2020 r., dotyczących migracji we wszystkich polskich gminach. Obecną, drugą edycję tego rankingu przygotowano w oparciu o dane GUS za cały zeszły rok.
W zestawieniu uwzględniono saldo migracji w przeliczeniu na 1000 mieszkańców danego miasta/gminy (taki wskaźnik najlepiej pokazuje te miejscowości, którym najszybciej przybywa nowych mieszkańców). Saldo migracji to różnica między liczbą osób przeprowadzających się do danego miasta/gminy a liczbą osób wyprowadzających z niego. Czyli od liczby osób przeprowadzających się do jakiegoś miasta/gminy odejmuje się liczbę ludzi, którzy z niego się wyprowadzili.
Jeśli więc to saldo jest dodatnie, to znaczy, że więcej osób przeprowadza się do danego miasta/gminy niż z niego wyprowadza. Jeśli ujemne, to więcej osób z danego miejsca się wyprowadza niż do niego przenosi.
Analizując dane GUS, widać wyraźnie, że Polacy najczęściej przeprowadzają się do największych polskich miast oraz w ich okolice. Gdy spojrzy się na dane dotyczące wszystkich miast i gmin, to można też zauważyć, że w zdecydowanej większości polskich miast ich mieszkańcy masowo przeprowadzają się do okalających je mniejszych miejscowości. Czyli na ogół to przeprowadzka z mieszkania w bloku lub kamienicy do własnego domku pod miastem. Ten trend, zwany suburbanizacją, to najsilniejszy dziś trend migracyjny w Polsce i dotyka on także małych miast. Ale w zdecydowanej większości polskich miast zmniejsza się przez tę tendencję liczba mieszkańców. I często zmniejsza się w szybkim tempie. To już dziś powinno tam obniżać ceny mieszkań, domów i działek budowlanych. Czy tak faktycznie się dzieje? O tym będziemy w naszym serwisie pisać.
Gminy Czernica, Stawiguda, Wieliszew, Kosakowo i Kleszczewo – to pierwsza piątka drugiej edycji rankingu polskich miast i gmin, do których najchętniej przeprowadzają się Polacy.
Pełna lista 30 polskich miast i gmin dostępna na stronie tuwartomieszkac.pl
Za mieszkanie ok 70-80 m2 można się wybudować i mieć dom 150 m2 w pobliskiej „wsi” z garażem i ogrodem, a dojazd taki sam jak z Jarot do centrum. Opłaty miesięczne średnio 400-500 zł (latem mniej, zimą więcej). Dla ludzi zmotoryzowanych wybór jest prosty. Ot cała tajemnica tego trendu.
Jasne, a po dwóch latach człowiek wygląda jak cień, od dojezdania, koszenia i martwienia się, żeby domku nie okradli. A drobne remonty, ciągle coś, i kolejne zmartwienia. Lepiej mieszkać w bloku mieście, a domek mieć mini, tylko pod rekreację, a najlepiej wynajmować