Nurkowie z Fundacji “Na Tropie” od kilku dni szukają w Jeziorze Dywickim koło Olsztyna ciała zaginionej w 1996 roku Joanny Gibner. Na razie bezowocnie. Dziewczyna została zamordowana. Dwóch mężczyzn, którzy mogą znać miejsce ukrycia zwłok, nie chce współpracować z poszukiwaczami.
“Na razie nic konkretnego nie znaleźliśmy, ale nie rezygnujemy” – powiedział w środę prezes Fundacji “Na Tropie” Janusz Szostak. Nurkowie tej fundacji postawili sobie za cel odnalezienie ciała Joanny Gibner, która zaginęła w 1996 roku. Dziewczyna trzy tygodnie wcześniej wzięła ślub z mieszkańcem podolsztyńskich Dywit Markiem W. Znała go zaledwie kilka tygodni. Już w czasie przyjęcia weselnego mąż i treściowa szarpali dziewczynę i popychali. Joanna skarżyła się też matce, że mąż ją poddusza.
O zaginięciu Joanny poinformował jej mamę mąż. Twierdził, że Joanna nie wróciła na noc do domu. Angażował się w poszukiwania, m.in. wystąpił w programie telewizyjnym o zaginionych. Nagrał emisję tego programu na wideo, a kasetę z nagraniem podpisał “Telewizyjny debiut Marka”. Jak się po latach okazało, jego znajomi wysyłali też z zagranicy kartki podpisane “Joanna” , w których zaginiona dziewczyna miała informować, że poukładała sobie życie na nowo.
Po kilku latach od zaginięcia żony Marek W. związał się z Emilią F. – miał z nią dwoje dzieci. Pewnego dnia przerażona dziewczyna przyszła na policję i powiedziała, że obawia się o swoje życie, bo partner ją bije, a przed laty zabił żonę – Joannę Gibner. Emilia F. powiedziała też, że brat męża, który pomagał zatopić zwłoki Gibner, szantażuje Marka W. tą wiedzą.
W śledztwie okazało się, że oprócz braci W. o zbrodni wie jeszcze kolega Marka – Tomasz H., który pomagał przewozić zwłoki w torbie. Zatrzymani bracia W. zeznali, że torbę z ciałem obciążyli złomem i zatopili w Jeziorze Dywickim. Brat Marka narysował nawet prowizoryczną mapę tego miejsca. Ale nie udało się zweryfikować ich zeznań.
Mimo wielu kosztownych i skomplikowanych poszukiwań, prowadzonych m.in. przez nurków z Marynarki Wojennej, ciała Joanny Gibner nie odnaleziono. Obecne poszukiwania prowadzone przez Fundację “Na tropie” są finansowane z internetowej zbiórki i – jak powiedział Szostak – prawdopodobnie są ostatnią szansą na znalezienie szczątków Joanny.
“Na te poszukiwania wydano już mnóstwo pieniędzy i poświęcono mnóstwo czasu. My robimy to dla matki Joanny, która przez te wszystkie lata nie ma grobu córki i wciąż żyje nadzieją, że uda się odnaleźć choć jedną kość jej dziecka” – wyjaśnił Szostak.
Marek W. odsiedział za zamordowanie żony wyrok, wyszedł z więzienia i zmarł w Anglii. Nie wiadomo, co zrobił z ciałem Joanny. Jego brat i Tomasz H., którzy prawdopodobnie wiedzą, co się stało ze zwłokami dziewczyny, nie chcą tego ujawnić ani matce, ani poszukiwaczom. “Dlatego jesteśmy skazani na trudne przeczesywanie tego jeziora” – powiedział Szostak.
Woda w Jeziorze Dywickim ma 26 stopni, kwitną podwodne rośliny, jest duże zamulenie i bardzo ograniczona widoczność. Nurkowie pracują tam niemal po omacku. Mają do sprawdzenia 53 miejsca, w których sonar, którym przeskanowano jezioro, pokazał anomalie. Przez kilka dni nurkom udało się sprawdzić zaledwie kilka z tych miejsc.