Sąd Okręgowy w Olsztynie wysłuchał w piątek opinii biegłych, którzy badali sprawę zabójstwa emerytowanego lekarza. Został on zastrzelony z broni czarnoprochowej, w ocenie biegłych zabójca strzelił lekarzowi w tył głowy z odległości zaledwie metra.
Do zabójstwa emerytowanego lekarza doszło w centrum Olsztyna na ul. Głowackiego tuż przy miejskim basenie w maju 2018 r. Policja zatrzymała zabójcę po żmudnym śledztwie dwa miesiące później. Na ślad sprawcy natrafiono m.in. dzięki analizie wielu godzin zapisu monitoringów, które były zamontowane na budowanym obok basenu kompleksie hotelowo-mieszkaniowym.
Sąd w Olsztynie wysłuchał w piątek opinii biegłego policjanta, który zajmował się analizą nagrań z monitoringów. Biegły nie miał wątpliwości, że oskarżony o zabójstwo młody mężczyzna Paweł Z., został nagrany przez kamery monitoringu. W ocenie biegłego zdradził go m.in. charakterystyczny, kaczkowaty chód. Biegły dostrzegł także na nagraniach blizny nad lewą brwią oskarżonego.
Gdy Paweł Z., który nie przyznaje się do winy, zadawał pytania dotyczące nagrań wymsknęło mu się stwierdzenie, że to on jest uwieczniony na zapisach przemysłowych kamer.
Sąd wysłuchał w piątek także opinii biegłych, którzy analizowali m.in. sposób zabicia lekarza. Biegli orzekli, że do ofiary oddano dwa strzały – pierwszy z odległości około metra – został oddany, gdy zabójca stał za ofiarą. Strzał ten był śmiertelny. Gdy ofiara upadła, przewracając się na prawy bok, zabójca oddał kolejny strzał – w lewe oko. Ten strzał oddano z odległości zaledwie 50 cm.
Biegły balistyk nie miał wątpliwości, że oba strzały oddano z tej samej broni. Była to broń czarnoprochowa.
Oskarżony Paweł Z., który w czasie zabójstwa miał 24 lata, próbował przekonać sąd, że broń czarnoprochowa jest powszechnie dostępna na rynku i być może sprzedano dwa identyczne modele. Biegły przyznał, że w czasie produkcji rzeczywiście mogły zostać wyprodukowane niemal identyczne sztuki broni, ale zastrzegł, że każdy strzał nadaje broni indywidualnych cech, w związku z czym nie jest możliwe istnienie na rynku dwóch takich samych, używanych sztuk broni.
W mieszkaniu Pawła Z. podczas przeszukania zabezpieczono rewolwer, będący repliką broni wytworzonej przed 1885 r., na której posiadanie nie jest wymagane pozwolenie. Znaleziono wówczas również proch i pociski. Opinia biegłych potwierdziła niezbicie, że to właśnie z tej broni oddano strzały do poszkodowanego. Ustalono również, że Paweł Z. nabył ją za pośrednictwem internetu kilka dni przed zdarzeniem.
Paweł Z. nie przyznał się do zbrodni. W czasie, gdy doszło do tragedii, nie pracował, nie uczył się. Za zabójstwo grozi mu dożywocie.
Kolejną rozprawę wyznaczono w listopadzie, być może sąd zamknie wówczas przewód sądowy.
Dzikus da mu ognia na wadze…
A co miał na swoim sumieniu lekarz, że zginął?
W artykule nie ma mowy o motywie, a to jest najważniejsze!