Mieszkanka Olsztyna wyszła z psem na spacer, wyrzucając przy tym śmieci. Mogła z tej rutynowej czynności nie wyjść cało. Odyniec zaszarżował w jej kierunku.
Jedna z mieszkanek Pieczewa skontaktowała się z Radiem Olsztyn i opisała swoje spotkanie z dzikiem. Według relacji kobiety, była ona na spacerze ze swoim psem, szła akurat wyrzucić śmieci, kiedy obok siebie usłyszała charakterystyczne „chrumkanie”. Dzik ruszył w jej stronę, kobieta złapała psa pod pachę i zaczęła uciekać. W trakcie biegu, przewróciła się i niefortunnie upadła, co zakończyło się skomplikowanym złamaniem ręki.
Niedawno pisaliśmy o kolejnym ataku dzika na psa, tym razem niepełnosprawnego: Kolejny atak dzika w Olsztynie. Poważnie ranny niepełnosprawny pies. W artykule żywiliśmy obawę, podobnie jak właściciela psa, że prędzej czy później zakończy się to atakiem na człowieka. Niestety, nie musieliśmy długo czekać.
Rzeczniczka Olsztyna, Marta Bartoszewicz, przyznaje, że zgłoszeń związanych z dzikami jest bardzo dużo i dlatego miasto nie ustępuje w eksterminacji ich. Podobnie jak w przypadku właściciela poszkodowanego psa – Pawła Kiełka – kobieta może ubiegać się o odszkodowanie od państwa, z racji na fakt, że dziki są własnością skarbu państwa.
W wypadku napotkania dzika, powinniśmy się zatrzymać, nie uciekać i powoli wycofać, nie tracąc zwierzęcia z oczu. Nie należy też dzików dokarmiać, gdyż to jeden z głównych powodów, dla których nie są one chętne do opuszczenia naszego miasta.
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o $$$. Miasto nie stać na jakąkolwiek walkę z dzikami. Odłowienie, wywiezienie i uśpienie, do tego wezwanie często w dzień wolny ludzi do tego to koszt ok 1000 zł na dzika. Inwestycja tramwajowa się wali a tu gitarę zawracając prezydentowi jakimiś zwierzakami. Ta walka i tak jest skazana na klęskę, bo nikt nie myśli o ograniczeniu ich populacji w lasach skąd nieprzychodzącymi. Gospodarka łowiecka leży i kwiczy jak świnia, czyli póki nie zredukujemy populacji w lasach to nigdy nie damy sobie rady w mieście. Jednak by wybić kilkadziesiąt tysięcy dzików trzeba by… Czytaj więcej »
Spotykam dziki regularnie w Olsztynie i żaden nawet uwagi na człowieka nie zwracał. Dzieci podbiegały do jednego i go głaskały jak psa. Z tą agresją dzików to jakaś ściema. Prędzej uwierzę, że to prowokacje. A ta kobieta jak by się nie ruszyła to nic by jej nie było, a tu afera. Głupia biegła i się wywróciła. To może lepiej inny artykuł powinien być, o stanie chodników w Olsztynie bo to więcej zagrożenia robi niż te dziki.