Janusz Szostak z Fundacji „Na Tropie” dopiero wczoraj wrócił do poszukiwania szczątków Joanny Gibner, a już prawdopodobnie udało się je odnaleźć.
Wczoraj (26.05) w godzina porannych poszukiwacz zamieścił wpis: – Rozpoczynamy poszukiwania Joanny na Jeziorze Dywickim. Dziś penetrujmy wybrane fragmenty jeziora przy pomocy magnesów neodymowych. W ten sposób być może uda nam się znaleźć torbę ze szczątkami Asi. Torba była bowiem obciążona częściami samochodowymi. Wyznaczone w ten sposób punkty sprawdza nurek Marcel Korkuś.
Kolejna, tym razem sensacyjne informacje zostały zamieszczone na Facebooku zaledwie po 14 godzinach: – Wiele wskazuje na to, że podczas pierwszego dnia poszukiwań – zorganizowanych przez Fundację Na Tropie – zostały odnalezione szczątki Joanny Gibner, zamordowanej w 1996 roku 23-latki. Nurek Marcel Korkuś natrafił dziś po południu w Jeziorze Dywickim na torbę, która prawdopodobnie zawiera szczątki kobiety. Nie mamy co prawda stuprocentowej pewności, lecz wiele wskazuje, że to finał naszych poszukiwań. Jutro będziemy prowadzili działania wydobywcze z policją i wówczas to znalezisko zostanie zweryfikowane. Wspomaga nas w działaniach Wodna Służba Ratownicza z Wrocławia.
Na miejscu jest już policja, która naradzała się z poszukiwaczami.
AKTUALIZACJA
Zabił ją mąż zaraz po ślubie. W jeziorze pod Olsztynem znaleziono szczątki. Finał dramatycznej historii?
Przypomnijmy.
Joanna Gibner zaginęła w 1996 roku, trzy tygodnie wcześniej wzięła ślub z mieszkańcem podolsztyńskich Dywit Markiem W. Znała go zaledwie kilka tygodni. Już w czasie przyjęcia weselnego mąż i treściowa szarpali dziewczynę i popychali. Joanna skarżyła się też matce, że mąż ją poddusza.
O zaginięciu Joanny poinformował jej mamę mąż. Twierdził, że Joanna nie wróciła na noc do domu. Angażował się w poszukiwania, m.in. wystąpił w programie telewizyjnym o zaginionych. Nagrał emisję tego programu na wideo, a kasetę z nagraniem podpisał „Telewizyjny debiut Marka”. Jak się po latach okazało, jego znajomi wysyłali też z zagranicy kartki podpisane „Joanna”, w których zaginiona dziewczyna miała informować, że poukładała sobie życie na nowo.
Po kilku latach od zaginięcia żony Marek W. związał się z Emilią F. – miał z nią dwoje dzieci. Pewnego dnia przerażona dziewczyna przyszła na policję i powiedziała, że obawia się o swoje życie, bo partner ją bije, a przed laty zabił żonę – Joannę Gibner. Emilia F. powiedziała też, że brat męża, który pomagał zatopić zwłoki Gibner, szantażuje Marka W. tą wiedzą.
W śledztwie okazało się, że oprócz braci W. o zbrodni wie jeszcze kolega Marka – Tomasz H., który pomagał przewozić zwłoki w torbie. Zatrzymani bracia W. zeznali, że torbę z ciałem obciążyli złomem i zatopili w Jeziorze Dywickim. Brat Marka narysował nawet prowizoryczną mapę tego miejsca. Ale nie udało się zweryfikować ich zeznań.
Marek W. odsiedział za zamordowanie żony wyrok, wyszedł z więzienia i zmarł w Anglii. Nie wiadomo, co zrobił z ciałem Joanny. Jego brat i Tomasz H., którzy prawdopodobnie wiedzą, co się stało ze zwłokami dziewczyny, nie chcą tego ujawnić ani matce, ani poszukiwaczom.