W tej historii jest wszystko: naiwność, seks, kradzież, pościg i zaskakujące zakończenie.
Spotkali się w sieci. On pisał do niej, ona do niego. Poszli krok dalej i wymielili się numerami telefonów. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, bo para postanowiła spotkać się przy czym spotkanie miało być z „pieprzem”. Umówili się na dworcu w Olsztynie skąd udali się do jednego z hoteli, dzieląc się kosztami wynajmu pokoju. I teraz akcja nabiera tempa, bo wspólna noc miała kosztować mężczyznę 1000 zł. Połowę zapłacił z góry, połowę miał zapłacić rano po całonocnych harcach i swawolach.
Nad ranem opuścili hotel, bo amant musiał wyciągnąć z bankomatu brakujące 500 zł. Szybko jednak śmignął przez drzwi hotelu i uciekł w głąb osiedla, pozostawiając kobietę, która zorientowała się, że w siną dal nie tylko odpłynęła szansa na większy zarobek, ale także 500 zł, które mężczyzna zapłacił wieczorem. Portfel był pusty.
Dziarska kobieta o całym zajściu powiadomiła policję, która błyskawicznie przyjechała na miejsce ucieczki lovelasa. Niestety amant rozpłynął się, jak we mgle, a kobieta pojechała z policjantami na komendę, żeby złożyć stosowne wyjaśnienia.
Jednak po wejściu do budynku na korytarzu pokrzywdzona rozpoznała mężczyznę, z którym spędziła feralną noc. Jak się okazało mężczyzna nie był mieszkańcem Olsztyna, a do komendy zaszedł… zapytać o drogę. Teraz „randkowicz” będzie odpowiadał za swoje postępowanie przed sądem a za taki czyn grozi mu nawet pięć lat więzienia.