Dojazd między miastami na północnym wschodzie Polski powinien być prosty i szybki, ale rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Youtuber Mikos nagrał swoją podróż z Olsztyna do Suwałk, pokazując, jak brak bezpośrednich połączeń zmienia zwykłą trasę w prawdziwy koszmar. Materiał stał się mocnym głosem w dyskusji o wykluczeniu komunikacyjnym w tej części kraju.
Zamiast 200 kilometrów podróż przez Warszawę
Droga z Olsztyna do Suwałk to około 200 kilometrów. Wydawałoby się, że pokonanie takiego dystansu powinno zająć kilka godzin. Jednak w rzeczywistości pasażerowie często zmuszeni są podróżować przez Warszawę lub Białystok. Youtuber Mikos, wyruszył o świcie. Pociągiem o 5:32 odjechał do Warszawy. Po przesiadce na pociąg Intercity Hańcza i postoju w Białymstoku dotarł do Suwałk dopiero o 12:10. Cała podróż zajęła mu więc ponad 6 godzin. W nagraniu pokazał wszystkie absurdy podróży – konieczność przesiadek, brak skoordynowanych połączeń i problemy z infrastrukturą.
Wykluczenie komunikacyjne dotyka całych regionów
Youtuber zwrócił uwagę także na koszty. Podróżując jako student, zapłacił o połowę mniej, jednak normalny bilet kosztowałby około 200 złotych – dwa razy więcej niż przejazd samochodem na tej samej trasie. Dodatkowo konieczne były przesiadki, długie postoje i zmaganie się z niedogodnościami infrastruktury, jak brak wind czy problemy z systemem informacji pasażerskiej.
Brak bezpośrednich tras kolejowych i autobusowych na Warmii, Mazurach i Suwalszczyźnie sprawia, że mieszkańcy są odcięci od szybkiego i wygodnego transportu. To utrudnia dojazdy do pracy, na studia czy do placówek medycznych. W swoim materiale Mikos podkreśla, że dla wielu osób funkcjonowanie w takiej rzeczywistości jest ogromnym wyzwaniem, a zmiany w transporcie publicznym są konieczne.
Apel o zmiany i głos mieszkańców
Film pokazuje, że problem nie dotyczy tylko jednej podróży, ale setek osób, które muszą zmagać się z ograniczoną ofertą przewozową. Youtuber apeluje, by decydenci w końcu zajęli się sprawą i poprawili komunikację w regionie. Jak podkreślił, sytuacja, w której przejazd 200 kilometrów trwa ponad sześć godzin i kosztuje więcej niż podróż autem, jest absurdem, na który mieszkańcy północno-wschodniej Polski nie powinni się godzić.

