Wykonawca remontu ulicy Partyzantów w Olsztynie najwyraźniej wziął sobie do serca nazwę ulicy, na której odnowienie z takim utęsknieniem czekamy. No i bawi się w partyzantów na ulicy Partyzantów.
Tak przynajmniej można interpretować podchody, które przeprowadza od wielu miesięcy z zakończeniem prac. I tu wystarczy przypomnieć kalendarium ogłaszanych kolejno terminów oddania do użytku wyremontowanej ulicy.
Gdyby partyzant w skórze wykonawcy, wywiązał się z pierwotnego terminu, to już od pół roku jeździlibyśmy i chodzili bez przeszkód ulicą Partyzantów. Pierwszy termin był we wrześniu. No cóż, nie udało się…
Jak się nie udało, to przecież nic. Gorsze rzeczy Olsztynowi się przytrafią. A już nasi piłkarze przyzwyczaili nas do tego, że w pierwszym meczu zazwyczaj kiepsko idzie. Drugi termin został wyznaczony na 20 listopada. Tak półtora miesiąca po święcie zmarłych. No i ten termin też trafił na cmentarz.
Przecież nic się nie stało. Został wyznaczony trzeci termin. To 28 czerwca. Obietnice są tak solenne i przekonujące, że pozostaje im oczywiście dać wiarę. Bo jakże inaczej. Tym bardziej, że na osłodę przyrzeczono, że samochody będą mogły jeździć ulicą Partyzantów sporo wcześniej. Od przełomu kwietnia i maja. Ot i taka to historia z partyzantami na ulicy Partyzantów. A jak im nie wierzyć?