To nie powinno się zdarzyć! Olsztynianina najpierw uratowało pogotowie, bo chciał popełnić samobójstwo. Lekarze w psychiatryku kazali go zabierać ze szpitala, więc powiesił się na własnym szaliku, w radiowozie Straży Miejskiej, która wiozła go do wytrzeźwiałki.
Teraz wszyscy będą się tłumaczyli, że takie są przepisy, że nikt nie mógł nic zrobić, a 61-letni olsztynianin umiera w szpitalu, gdzie leży na oddziale intensywnej opieki medycznej. Co prawda prokuratura wszczęła już śledztwo i sprawdza, czy ktoś nie dopełnił obowiązków, ale przecież taka sytuacja nie powinna mieć miejsca!
Wszystko zaczęło się od zgłoszenia, które dostało pogotowie o tym, że starszy mężczyzna chce się zabić. Ratownicy znaleźli desperata zanim ten targnął się na swoje życie. Zawieźli go do szpitala psychiatrycznego, żeby mu tam pomogli lekarze. Ci jednak uznali, że samobójca jest pijany i nie pomogą mu dopóki nie wytrzeźwieje. Kazali zabrać go ze szpitala i zawieźć do wytrzeźwiałki.
Po mężczyznę przyjechał patrol Straży Miejskiej. Strażnicy zapakowali go do swojej furgonetki i pojechali do wytrzeźwiałki. Desperat po drodze zdjął szalik i powiesił się na nim. Strażnicy zobaczyli wiszącego olsztynianina dopiero, kiedy dojechali na miejsce i chcieli go zaprowadzić do Izby Wytrzeźwień. Samobójca jest w stanie krytycznym.
To w końcu się powiesil czy nie?
wytrzeźwiałki? psychiatryka? poziom tego tekstu to dno i metr mułu, to nazywa się teraz dziennikarstwem?