To nie oskarżony powinien odpowiadać za to przestępstwo – zeznała przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku kobieta, świadek w procesie odwoławczym mężczyzny, nieprawomocnie skazanego za oblanie znajomej denaturatem i jej podpalenie. Ofiara doznała poważnych poparzeń.
Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na 4 lata więzienia. Kobieta miała oparzenia II i III stopnia głowy, twarzy, szyi i tułowia obejmujące ponad jedną czwartą powierzchni ciała.
Sąd apelacyjny bada sprawę z Gołdapi (Warmińsko-Mazurskie), incydent miał miejsce ponad trzy lata temu, w grupie osób nadużywających alkoholu, które piły też denaturat. Według prokuratury oskarżony mężczyzna oblał jedną z kobiet właśnie denaturatem i podpalił. On sam do zarzutów nie przyznaje się, zapewnia, że nie był sprawcą tego podpalenia.
Sąd przesłuchał we wtorek mieszkankę Gołdapi – jednego z dwóch dodatkowych świadków, o których w postępowaniu odwoławczym wnioskuje obrońca. Mówiła ona, że sprawa tego podpalenia była w mieście – liczącym kilkanaście tysięcy mieszkańców – głośna. Zeznała, że widziała poszkodowaną, znaną jej kobietę – jak się później okazało – niedługo potem, jak doszło do podpalenia, ale nie widziała u niej poważniejszych obrażeń.
Świadek mówiła też, że wiele osób w Gołdapi wie, kto rzeczywiście dokonał podpalenia i że nie jest to oskarżony, ale boją się zeznawać, by nie dotknęła ich zemsta tej osoby. Wymieniła z nazwiska mężczyznę, który miał – nie tyle oblać kobietę denaturatem – do dokonać samego podpalenia, rzucając zapałkę lub zapalniczkę; oblać się miała ona sama, gdy ktoś wytrącił jej z ręki butelkę.
Sąd apelacyjny chce w tej sprawie przesłuchać jeszcze jednego świadka. Ten nie stawił się we wtorek w sądzie; została nałożona na niego kara 1 tys. zł, ma stawić się w sądzie pod koniec października.
źródło: PAP