W sieci pojawiają się „paragony grozy”. Teraz do niechlubnych miejsc dołączyły Mikołajki, gdzie za ketchup do frytek trzeba zapłacić 5 złotych.
„Paragon grozy” w Mikołajkach
Wakacje w pełni, więc sieć zalały zdjęcia „paragonów grozy”. Internauci przerzucają się rachunkami, które musieli zapłacić w restauracjach.
Problem dotyczy głównie miejscowości typowo turystycznych, nadmorskich i górskich, ale ostatnio zrobiło się głośno o mazurskich Mikołajkach. Pewna kobieta zakupiła frytki za 10 złotych, za niewielką miseczkę ketchupu musiała zapłacić 5 złotych. I choć zaznaczyła, że ta sytuacja ją rozbawiła, w sieci zaroiło się od komentarzy.
Każdy sam decyduje, gdzie chce zjeść
Temat wysokich rachunków za posiłki w restauracjach w czasie wakacji wraca jak bumerang każdego roku. Teraz bez wątpienia ma na to wpływ inflacja, która w czerwcu osiągnęła 15,6 procent, ale część osób uważa takie podnoszenie cen za niemoralne i deklaruje omijanie knajp, które oczekują opłat nieadekwatnych do zamawianych dań, ich wielkości czy jakości.
Z drugiej strony pojawiają się równie liczne głosy, że każdy sam decyduje, czy chce zjeść w danej restauracji i skoro to robi, nie powinien mieć do nikogo pretensji. „Trzeba było spojrzeć na cenę, zanim się kupiło” – czytamy w sieci.
Zdarzają się również osoby, które zamieszczają pod popularnym hasztagiem paragony z restauracji, w których ceny nie są wysokie.
Bez wątpienia przy tak dużej konkurencji każdy znajdzie coś dla siebie.
Wincyj programów socjalnych i wincyj podatków na te programy to ceny napewno spadną
Biedaki polaki wy paragonu grozy nie widzieliście. A jak Was nie stać na rachunek za siebie i swoje bąbelki w restauracji to kefir i buła w łapę i won na ławkę. No chyba te 500+ jeszcze wam na to starcza. ps. w dużej mierze tak wysoka inflacja to wasza wina socjale, chapaliście darmowe pieniądze jak pelikan rybę.