W centrum Kaliningradu, na Kolumnie Zwycięstwa, stanowiącej pamiątkę po czterech zwycięskich wojnach Rosjan, pojawił się napis „nie wojnie”. Szybko został zamalowany białą farbą, bo tą trasą do urzędu jeździ gubernator Anton Alichanow. Trwają poszukiwania sprawcy.
Na popularnym kaliningradzkim blogu pojawił się komentarz: „Przy wszystkich informacjach o nieuchronności kary są śmiałkowie, którzy ryzykują rzucenie groźnych teraz haseł w samym sercu miasta. Po prostu wow!”.
Oznak niezadowolenia jest więcej
Napis „nie dla wojny” w samym centrum Kaliningradu to tylko jeden z sygnałów, że tutaj poparcie dla wojny w Ukrainie nie jest tak wysokie, jak w tzw. dużej Rosji.
Dochodzi do incydentów, gdy w samochodach oznaczonych literą Z wybijane są szyby, a ich właścicieli nazywa się „Z-głupkami”, „największą ciemnotą” i swołoczą”. Wyśmiewane jest także przyczepianie flag brytyjskich i amerykańskich do tylnych zderzaków.
Negatywnie również zareagowano na zorganizowany przez Ministerstwo Kultury i Turystyki Obwodu Kaliningradzkiego koncert na rzecz poparcia „rosyjskiej operacji specjalnej” w Ukrainie. Trasa koncertowa „Za Marynarkę!” zgromadziła gwiazdy rosyjskie i artystów z samozwańczych republik ługańskiej i donieckiej.
Koncert patriotyczny. Obecność: obowiązkowa
Już po zapowiedzi koncertu na serwisie Telegram najwięcej osób (226) oznaczyło post symbolem „kupy”, tylko 101 kliknęło kciuk w górę. Wielu komentujących spodziewało się, że do udziału w wydarzeniu zostaną zmuszeni pracownicy państwowi, zagrożeni zwolnieniami i obcięciem premii.
„Zapędzą pracowników państwowych, Połowa jest zagrożona zwolnieniem i pozbawieniem premii. Ot, taki mamy reżim”, „na propagandę to mają pieniądze, proszę o podwyżkę emerytury”, „kto to pójdzie oglądać” czy „czyli w pracy każą nam okazać radość i cywilną postawę, inaczej nie będzie bonusu” – to niektóre z głosów.
W Kaliningradzie jest inaczej niż w tzw. dużej Rosji
Robiący interesy pomiędzy Polską a Kaliningradem przedsiębiorca uważa, że większość ludzi w obwodzie nie chce wojny i jest jej przeciwna, ale boi się głośno wypowiadać na ten temat, bo grozi za to 15 lat więzienia.
– Moi znajomi brali udział w protestach antywojennych w pierwszych dniach inwazji. Opowiadali, jak oficerowie milicji ostrzegali: „ludzie, idźcie do domów, bo my mamy rozkaz was wszystkich zamykać, nas rozliczą z akcji” – opowiada.
Zaznacza też, że wojnę popiera raczej „ciemna masa ze wschodniej Rosji, która ogląda tylko propagandowe rosyjskie media”. Kaliningradczycy od zawsze mają kontakt z Europą, czy to w związku z interesami, czy turystycznie, niektórzy mają Kartę Polaka.
– Oni mają kontakt z normalną rzeczywistością i doświadczają skutków wojny. Swoje zdanie wyrażają po cichu, w prywatnych rozmowach. Bo kto zaryzykuje więzienie?! – tłumaczy i dodaje: – W Kaliningradzie istnieje też grupa tzw. rosyjskich Niemców, czyli osób o niemieckim pochodzeniu, które uzyskały stałe pozwolenie na podróżowanie do Europy. Ci należą do najbardziej zagorzałych przeciwników Putina.
„Dużo lepiej robić interesy, niż potrząsać szabelką”
Kiedy były wiceszef MON Romuald Szeremietiew powiedział w polskich mediach, że „Kaliningrad trzeba zdemilitaryzować”, na kanale „Bursztynowy Kaliningrad” na Telegramie rozgorzała dyskusja, dlaczego nie przeanalizować tej propozycji. Większość osób zdaje sobie sprawę, że Rosja nigdy się nie zgodzi na żadne referendum w kwestii niezależności obwodu. „Póki co, na rosyjskiej ziemi muszą stać rakiety” – komentowano.
„Operacja specjalna ujawniła, ilu mamy w społeczeństwie Z-głupków. Naprawdę otrzymaliśmy to: żołnierze giną, Rosjanie prawie wszędzie są wyrzutkami, mamy cenzurę, więcej państw dołączy do NATO, Europa zaczęła się zbroić. Niesamowita strategia…” – podsumował jeden z czytelników.
A kolejny dodaje: „Możemy negocjować na wzajemnych zasadach. My usuwamy rakiety z regionu, oni usuwają rakiety z Polski i krajów bałtyckich. Konflikt ma korzenie czysto psychologiczne, nie ma ekonomicznych. Dużo lepiej robić interesy, niż potrząsać szabelką”.
źródło: wp.pl