Zapadł wyrok w sprawie policjanta, pod którego kołami w kwietniu zginął motocyklista. Pełnomocnik rodziny ofiary nie zgadza się z wymierzoną w trakcie rozprawy karą.
Do wypadku doszło 22 kwietnia 2019 r. w Dobrym Mieście. Według ustaleń prokuratury Karol S. wraz z innym policjantem pełnił w tym dniu służbę w nieoznakowanym radiowozie, którego był kierowcą. Około godz. 16:00 funkcjonariusze zauważyli wyjeżdżający ze stacji paliw motocykl typu Cross bez tablic rejestracyjnych, po czym postanowili zatrzymać go do kontroli. Policjant włączył sygnały dźwiękowe i świetlne i ruszył za nim w pościg. Motocyklista nie reagował na te sygnały, natomiast Karol S. kontynuował jazdę.
Oba pojazdy jechały z dużą prędkością – ok. 100 km/h. Niedługo po tym, jak motocyklista zjechał na drogę szutrową, doszło do wypadku.
W ocenie śledczych, stało się tak z uwagi na „niezachowanie przez kierującego radiowozem szczególnej ostrożności i nie utrzymywanie odstępu niezbędnego do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu”.
Policyjne auto uderzyło przodem w tylne koło motocykla, przez co motocyklista stracił stabilność i upadł pod samochód. Na skutek doznanych obrażeń wewnętrznych 23-letni mężczyzna zmarł na miejscu wypadku.
Zapadł wyrok wobec policjanta
W środę (6.10.2021) odbyła się rozprawa sądowa, w trakcie której zapadł nieprawomocny wyrok.
Sąd uznał oskarżonego za winnego zarzucanych mu czynów i skazał go na rok pozbawienia wolności ale zawiesił wykonanie kary na okres próby 3 lat. Sąd wydał także roczny zakaz wykonywania zawodu policjantowi. Funkcjonariusz został też zobowiązany do zapłaty nawiązki na rzecz rodziców i najbliższej rodziny zmarłego motocyklisty w sumie 44 tys. zł.
Sędzia Katarzyna Kruszewska-Sobczyk uzasadniając wyrok powiedziała, że policjant nieumyślnie spowodował wypadek, ponieważ uderzenie w motocykl nie było jego intencją. Jednak podjęcie pościgu w tamtej sytuacji było zachowaniem nadmiernie ryzykownym. Jak wskazał sąd, policjant pościg prowadził po drodze szutrowej, gdzie tego dnia (II dzień Świąt Wielkanocnych) było wielu spacerujących, a ponadto nie zachował bezpiecznej odległości pozwalającej na wyhamowanie w razie zatrzymania się motocyklisty.
Wskazała, też że motocyklista nie zastosował się do przepisów ruchu drogowego, jechał brawurowo, nie zatrzymał się do kontroli policyjnej. – Zapłacił za to najwyższą cenę; stracił życie – dodała sędzia.
– Sąd podając ustne motywy wyroku zwrócił uwagę, że kierujący motocyklem zachował się w sposób nieprawidłowy i niezgodny z przepisami, nie zatrzymując się do kontroli i podejmując ucieczkę przed funkcjonariuszami Policji. Analiza materiału dowodowego zgromadzonego w tej sprawie wskazuje jednak, że w działaniach oskarżonego pojawiły się nieprawidłowości, które skutkowały przypisaniem zarzucanego mu czynu. W czasie jazdy za motocyklem po mieście, a zatem, gdy trwały już czynności zmierzające do jego zatrzymania kontakt z dyżurnym oficerem komendy policji nie został nawiązany, podczas gdy na załodze radiowozu prowadzącej pościg ciążył obowiązek powiadomienia dyżurnego, w szczególności o podjęciu pościgu i jego przyczynie oraz czynnościach zmierzających do jego zatrzymania. Oskarżony niewątpliwie był skoncentrowany na jeździe za motocyklistą, nie musiał jednak odrywać się od prowadzenia pojazdu, gdyż obok był drugi funkcjonariusz, któremu mógł polecić nawiązanie takiego kontaktu. Oskarżony był dowódcą patrolu i to on podejmował wszelkie istotne decyzje. Co prawda, próba nawiązania takiego kontaktu przez towarzyszącego oskarżonemu funkcjonariusza została podjęta, ale nastąpiło to w zasadzie tuż przed samym uderzeniem i była ona nieskuteczna. Ponadto, oskarżony wykorzystując radiowóz jako środek przymusu bezpośredniego nie zachował szczególnej ostrożności. Karol S. prowadząc pościg wjechał na drogę szutrową, na obszar leśny, gdzie – jak wynikało z zeznań świadków – spacerowali ludzie z dziećmi. Jakkolwiek prowadzenie przez oskarżonego pościgu musiało wiązać się z jazdą ze znaczną prędkością, to jednak biorąc pod uwagę teren, w którym się poruszał, tym bardziej obligowało go to do zachowania szczególnej ostrożności. Dlatego też w ocenie Sądu, utrzymywanie tak bliskiego odstępu od pojazdu ściganego należy uznać w tych okolicznościach jako zachowanie nieprawidłowe, zbyt ryzykowne – uniemożliwiało ono, a przynajmniej znacznie utrudniało podjęcie bezpiecznych manewrów w wypadku pojawienia się niespodziewanego zagrożenia.
Sąd wziął także pod uwagę, że uciekający motocyklista nie miał w pojeździe sprawnego światła STOP. Utrudniało to oskarżonemu zorientowanie się, kiedy motocykl zwalnia, a zbyt mały odstęp między pojazdami spowodował, że doszło do wypadku. Zdaniem Sądu, Karol S. nie miał intencji uderzenia w uciekający motocykl i było to zdarzenie drogowe o charakterze nieumyślnym, chociaż zawinionym przez oskarżonego.
Sąd Rejonowy orzekając o karze miał na uwadze zarówno dotychczasową niekaralność oskarżonego i bardzo dobrą opinię, jaką posiadał on w miejscu pracy, ale również bardzo poważne skutki zaistniałego wypadku. Ścigany motocyklista w istotny sposób przyczynił się do tego tragicznego zdarzenia, ale był młodym człowiekiem, a jego rodzina poniosła dotkliwą i nieodwracalną stratę – poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie Olgierd Dąbrowski-Żegalski.
Pełnomocnik złoży apelację
Mecenas Lech Obara jest pełnomocnikiem oskarżyciela posiłkowego, czyli rodziny tragicznie zmarłego Daniela.
– Ten wyrok nas – jako pełnomocnika – zupełnie nie satysfakcjonuje. Będziemy apelować. Szkoda, że nie przeprowadzono dowodów na zdarzenie, które miało miejsce kilka miesięcy wcześniej, kiedy ten sam policjant potrącił – na szczęście nie śmiertelnie – innego młodego mężczyznę. To mogłoby mieć wpływ na wysokość kary. Nie byłby to bowiem jednostkowy incydent we wzorowej pracy policjanta, ale pewnego rodzaju powtarzalność – przyznaje kancelaria. – Czy może być coś straszniejszego w karierze policjanta, niż fakt, iż w wyniku jego rażących zaniedbań podczas pościgu zginął młody człowiek? – ocenia mec. Lech Obara.
Kancelaria przedstawiła zaniechania, które ich zdaniem doprowadziły do tego tragicznego wypadku.
1. Policjant zobowiązany był do zapobiegania wykroczeniom, gdyż tak reguluje jego postępowanie art. 14 ustawy o Policji. Wykroczeniem był brak tablicy rejestracyjnej motocykla. Jest to, co należy podkreślić, wykroczenie, a nie przestępstwo. I tu, na stacji benzynowej, sprawa mogła się zakończyć. Policjanci – według opinii biegłych – mieli na to czas. Mogli wylegitymować a nawet zatrzymać Daniela Ostaszewskiego. Wtedy nie doszłoby ani do pościgu, ani do tej bezsensownej, niepotrzebnej śmierci.Oskarżony policjant nie zaprzestał pościgu pomimo iż zaistniały okoliczności stwarzające zagrożenie utraty życia innych osób, poruszających się po tej drodze. Takie zachowanie nakładało zarządzenie KGP o prowadzeniu pościgu;
2. Przed użyciem samochodu jako środka przymusu bezpośredniego oskarżony powinien wezwać przez megafon do zatrzymania się i działania zgodnego z prawem. To z kolei reguluje ustawa o użyciu środków przymusu bezpośredniego przez Policję. Ostrzeżenie mogłoby pozwolić na uniknięcie wypadku śmiertelnego;
3. Oskarżony nie powiadomił dyżurnego jednostki Policji o rozpoczęciu pościgu, natomiast zgodnie z zarządzenie musiał poinformować o jego przyczynie;
4. Oskarżony nie powiadomił, że opuszcza rejon służbowy. Miał patrolować drogę, a nie stację paliw. Jest to istotne, bo wówczas dyżurny Komendy Policji z Dobrego Miasta mógł mu udzielić wsparcia, a raczej bezwzględnie zabronić interwencji. A tak w ogóle nie miał świadomości, że podejmowana jest jakakolwiek interwencja;
5. Oskarżony nie mógł używać radiowozu w terenie leśnym jako środka przymusu bezpośredniego. Nie zachował też szczególnej ostrożności zgodnie z rozporządzeniem i ustawą o użyciu środka przymusu bezpośredniego.
Policjant postąpił właściwie, jednego bandyty na drodze mniej
Według sądu policja w czasie pościgu musi zachować odpowiedni odstęp od ściganego.Więc jak zanadto się zbliża powinna przyhamować albo się zatrzymać.Pewnie powinna też zapytać ściganego czy za bardzo się nie zmęczył pościgiem.Bez znaczenia jest dla sądu to że wariat pędzący 100 km może kogoś zabić.