W zeszły piątek doszło do wypadku z udziałem auta osobowego, które doszczętnie spłonęło. W środku znaleziono dwa ciała.
Do tego tragicznego wypadku doszło w piątek (3.09.2021) po południu na trasie Giżycko-Mikołajki. Porsche Carrera na prostym odcinku wypadło z drogi, obiło się o kilka drzew, a następnie rozpadło się na kawałki. Ostatecznie auto stanęło w płomieniach.
Okazało się, że podróżowali nim znani przedsiębiorcy z Warmii i Mazur. Według gazety Fakt był to 38-letni Jacek S. oraz 23-letni Michał M. Mężczyźni zginęli na miejscu.
Spieszyli się na biznesowy obiad
Mężczyźni pracowali w branży turystycznej. 38-letni właściciel Porsche zajmował się prowadzeniem wodnego parku rozrywki w Giżycku, a 23-latek prowadził firmę zajmującą się czarterowaniem jachtów.
– Połączyły ich wspólne interesy i miłość do szybkich samochodów – opowiada znajomy przedsiębiorców dla Faktu. – Wtedy jechali z Giżycka do Mikołajek na przejażdżkę i biznesowy obiad. Po wypadku nie można było ich rozpoznać. Ciała zostały zwęglone.
Zginęli na miejscu
Auto zdarło korę z kilku drzew rosnących wzdłuż tej trasy. Siła uderzenia była na tyle duża, że fragmenty auta leżały jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej.
– Musieli pędzić ze 200 kilometrów na godzinę. Wyrzuciło ich prawie metr w powietrze, dlatego na drodze nie było śladów hamowania. Zginęli prawdopodobnie już po uderzeniu w pierwsze drzewo – mówi w Fakcie jeden ze strażaków biorących udział w akcji ratowniczej. – To niebezpieczny odcinek drogi. Niedawno był remontowany, jezdnia w tym miejscu osiada. Parę lat temu też zdarzył się tutaj śmiertelny wypadek.
Z całym szacunkiem dla zmarłych. Chyba ich poniosła prędkość. Dobrze, że nie trafili w kogoś postronnego.
Z pewnością dla dwu rodzin to tragedia, ale z punktu widzenia użytkownika dróg – ulga, że nie zginął przy okazji ktoś niewinny, rozważny. Istnieje coś takiego jak nagroda Darwina … i to niestety śmierć z takiej kategorii…