Kolejny raz w ciągu ostatnich kilku tygodni na ławie oskarżonych zasiadł właściciel olsztyńskiej knajpy. Znowu poszło o zakłócanie ciszy nocnej. Wszystko zostało zgłoszone przez ludzi, którzy nie sąsiadują bezpośrednio z lokalem.
W ubiegłym tygodniu odbyła się rozprawa, w której na ławie oskarżonych usiadł Bartłomiej Krom, właściciel pubu Carpenter Inn. Dlaczego właściciel popularnego olsztyńskiego klubu musiał się tłumaczyć przed sędziną z imprezy, która odbyła się w jego lokalu 28 lutego. Miał miejsce tego dnia koncert zespołu KOMP. Dwóch mieszkańców okolicznych kamienic uznało, że muzyka na żywo jest zbyt głośna i przeszkadza im w wypoczynku. Policja otrzymała dwa zgłoszenie o zakłócanie ciszy nocnej. Na miejsce przyjechał patrol. Funkcjonariusze policji i straży miejskiej nie stwierdzili zakłócania ciszy nocnej. Odjechali spod klubu bez wystawiania mandatu. Zgłaszający zbyt głośną muzykę nie byli z takiego rozwiązania zadowoleni.
– „Sąsiedzi” nie byli usatysfakcjonowani interwencja patrolu i stwierdzili, ze od razu skierują wniosek do sądu – mówi Krom.
Co jest ciekawe – żaden ze zgłaszających nie mieszka w budynku przylegającym do kamienicy, w której znajduje się pub. Pierwsze zgłoszenie pochodziło od informatyka mieszkającego na Targu Rybnym. Około 40 metrów od miejsca, w którym odbywał się koncert. Drugi telefon wykonał właściciel sklepu odzieżowego, który mieszka w kamienicy oddalonej o około 20 metrów od pubu. Pierwszy zgłaszający mieszka nad klubem muzycznym Mezalians (w którym odbywają się imprezy taneczne), a drugi mieszka w kamienicy przylegającej do kawiarni Awangarda Bis, należącej do radnego Konrada Lenkiewicza (w której również w weekendy odbywają się imprezy taneczne). Dodatkowo jak się dowiedzieliśmy – przedsiębiorca nie mieszka już od pewnego czasu w mieszkaniu nad sklepem. Przeprowadził się na Jaroty.
W trakcie rozprawy zeznawał właściciel lokalu, obydwaj „poszkodowani” i funkcjonariusz biorący udział w interwencji. Bartłomiej Krom składając wyjaśnienia opisał całą sytuację (łącznie z inwestycjami, które poczynił w celu wyciszenia lokalu i starał się wykazać, że czasowo interwencja właściciela sklepu nie pokrywa się z trwaniem koncertu). „Pokrzywdzeni” cały czas powtarzali, że nie są za zamknięciem pubów na starówce, ale chcą, żeby „po ludzku puszczały muzykę do godz. 22”.
Wyrok w tej sprawie zostanie odczytany 1 lipca, ponieważ sąd w związku z nieścisłościami musi sprawdzić zapisy zgłoszeń i notatki służbowe policjanta. Z zeznań funkcjonariusz wynikało jednoznacznie, że w momencie interwencji koncert już się nie odbywał.
To kolejna sprawa w związku z zakłócaniem ciszy nocnej przez kluby funkcjonujące na starówce. W maja Witold Młynarczyk (właściciel pubu Qźnia) wygrał tego typu sprawę przed sądem. W tym tygodniu odbyły się też sprawy założone przez mieszkańców starówki właścicielowi pubu Highlander.
Właściciele pubów, restauracji i lokali na starówce są – zdaniem Witolda Młynarczyka – szykanowani przez lokatorów starówki, którzy co rusz wzywają policję lub straż miejską, bo „jest za głośno”. Lokale są zamykane, bo ich właściciele płacą mandaty, przedsiębiorcy irytują się, że rzucane są im kłody pod nogi i konflikt ten trwa już latami. Dlatego też, tuż przed rozprawą sądową Młynarczyk pokazywał pismo, które podpisało kilkudziesięciu właścicieli lokali na starówce, chcących spotkania z szefem RO Śródmieście.
Zapytaliśmy Marka Gawryluka, obrońcę Witolda Młynarczyka, o to jak mają zachowywać się w sytuacjach konfliktów z sąsiadami przedsiębiorcy:
– Dużo zależy tu od dobrej woli i zdrowego rozsądku policji. Jeżeli przyjeżdżają na interwencję w sprawie zakłócania ciszy, to powinni sprawdzić faktycznie czy jest głośno i brać pod uwagę specyfikę miejsca. Jeżeli już sprawa trafi do sądu, to właściciel lokalu powinien pokazać swoją wolę współpracy. Na czym miałoby to polegać? Przede wszystkim trzeba pokazać, że poczynione zostały inwestycje związane z wyciszeniem lokalu. Istnieją również organizacje, które pomagają przedsiębiorcom. Takim właśnie podmiotem jest stowarzyszenie „Starówka razem” – mówi adwokat.
Pozostaje mieć nadzieję, że problemy z sąsiadami nie zniechęcą przedsiębiorców do prowadzenia klubów i dalej będzie można miło spędzić wieczór przy kuflu i rozmowach.
KM
Skoro ktoś chce mieszkać w ciszy i spokoju to po co się wprowadza do mieszkania znajdującego się w centrum miasta? Chcesz ciszy i spokoju – mieszkaj z dala od centrum.
Niech zamkną wszystkie puby, na co komu zabawa i turystyka w Olsztynie.