To jedna z najtrudniejszych decyzji; już zawsze będę żałował, że zostałem zmuszony przyłożyć do tego rękę – podkreślił dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie Mariusz Sieniewicz, który podpisał decyzję o wycięciu klonu rosnącego w olsztyńskim amfiteatrze.
„Czuję się podle, składając podpis pod wycinką drzewa. Jednak jako organizator wydarzeń w amfiteatrze, muszę mieć wzgląd na bezpieczeństwo ludzi” – napisał w oświadczeniu przesłanym w sobotę Sieniewicz.
W olsztyńskim amfiteatrze położonym w zamkowej fosie od dziesiątek lat rośnie okazały klon. „To drzewo dawało życie, cieszyło swoim pięknem, tworząc zjawiskową aranżację staromiejskiej przestrzeni” – podkreślił dyrektor.
Przyznał, że od kwietnia klon był oglądany przez specjalistów, którzy właśnie orzekli, że okazałe drzewo ma zostać wycięte. „Mimo braku zewnętrznych oznak, trawi go śmiertelna choroba – pień jest w środku spróchniały, wręcz pusty i zagraża bezpieczeństwu ludzi” – podał Sieniewicz. Jak zaznaczył, analizy wskazują, że drzewo upadając może runąć na sektory dla publiczności.
„To jedna z najtrudniejszych decyzji i już zawsze będę żałował, że zostałem zmuszony przyłożyć do tego rękę. Drzewa chorują, drzewa umierają jak każdy z nas, jednak spełniająca się katastrofa ekologiczna, potęguje upiorność tej bolesnej decyzji. Niech jakimś pocieszeniem będzie fakt, że w amfiteatrze posadziliśmy dwa nowe drzewa, a jesienią w miejsce wyciętego klonu pojawią się kolejne” – napisał dyrektor olsztyńskiego MOK.
A co, chciał z niego wyrzezbic przyrodzenie, ale okazało sie, że spróchniałe? Zawsze jak na niego patrzę, to czuję się mocno zażenowany, że ktoś taki kieruje instytucją kultury w naszym mieście. Mamy w Olsztynie tylu wspaniałych artystów, ludzi kreatywnych, za których nie trzeba by było się wstydzic, a jest Sieniewicz…