W olsztyńskiej kamienicy przy ul. Jagiellońskiej od lat rozgrywa się dramat mieszkańców. Sąsiad, który ma wylewać swoje odchody do ogródka, zajęte piwnice, których nie chce opuścić, niedawno ktoś wylał jakąś obrzydliwą substancję na klatkę, a teraz na klatce ktoś rozkłada martwe szczury.
Od kilkunastu lat ma trwać dramat mieszkańców przy ul. Jagiellońskiej. Sąsiad ma „załatwiać się” do wiadra, a potem wylewać zawartość do ogródka przy kamienicy, którego jest właścicielem. Ten sam mężczyzna ma od lat zajmować piwnicę, która nie należy do niego. Na próżno interwencje u administratora budynku, piwnica wciąż nie trafiła do należytego właściciela.
Kilka miesięcy temu miało dojść do incydentu na klatce schodowej kamienicy. Ktoś wylał obrzydliwie pachnącą substancję, która do dnia dzisiejszego jest wyczuwalna w kamienicy. Jedni z lokatorów mieli się wyprowadzić przez „smród nie do wytrzymania”.
Teraz mieszkańcy mają nowy kłopot na głowie, szczury. Choć w piwnicy wyłożona jest trutka, to zdjęcia, która otrzymaliśmy, nie sugerują, by szczury te zginęły z jej pomocą. Gryzonie noszą ślady skalpowania. Ktoś rozkłada je na wycieraczkach, parapetach. Sprawa ponownie miała zostać zgłoszona do ZLIBK, lecz nic się w tym temacie nie zmienia.
– Poszło pismo, jedno, drugie, nie tylko ode mnie. Nawet pan co tu sprząta mówił, że zgłaszał sprawę, ale nic z tym nie robią – mówi w rozmowie z nami jeden z mieszkańców kamienicy. – Podejrzewamy, że to sąsiad, który mieszka na parterze, starszy człowiek. Są z nim problemy od dawna. Zagarnął piwnicę, która nie należy do niego i nie chce jej opuścić. Była kontrola z ZLIBK, mieli sprawę do sądu skierować, ale na razie jest cisza.
Przypomnijmy, że na początku tego roku przy ul. Kołobrzeskiej doszło do aktu wandalizmu wobec drzwi jednego z mieszkańców. Zarzucali oni mężczyźnie nieutrzymywanie czystości, przez co w bloku miały zalęgnąć się szczury i karaluchy. Mieszkańcy chcieli zorganizować zbiórkę pieniędzy i wymienić drzwi na własny koszt, by zapobiec wydostawaniu się nieprzyjemnego zapachu przez te zniszczone i dziurawe. Zgłoszenia do spółdzielni mieszkaniowej nie przyniosły żadnego skutku.
Wystarczy żeby złożyli się po 50-80 zł, kupili (lub wypożyczyli) niewielkie kamery i nagrywali kilka miejsc. Wtedy z nagraniami można śmiało przejść się na policję i zgłosić antyspołeczne zachowania. Nawet jeżeli robi to osoba chora na umyśle, musianoby go odizolować od społeczeństwa za to co robi.
Hahaha patologia na całego ! To samo dzieje się na Pana Tadeusza w jednym z bloków i podobny typ jest na Herdera… blokowiska gdzie jeden psychol potrafi zepsuć życie wielu mieszkańców. Dlatego wyprowadziłem się pod Olsztyn do Ługwałdu, mam swój dom i spokój !!!