5 C
Olsztyn
czwartek, 25 kwietnia, 2024
reklama

Szerszeniewicz vs koronawirus [OPINIE]

W sobotę idąc i wracając z testu na koronawirusa minęłam 12 osób. Liczyłam, bo starałam się omijać je szerokim łukiem – co nie było łatwe, bo one mnie wcale, a spodziewałam się, że będę mieć pozytywny wynik na COVID-19. Cztery z nich miały maseczki chirurgiczne nałożone na nos i usta, kilka – maseczki z jakiegoś materiału, również założone w poprawny sposób. Dwie osoby nie miały maseczek. Reszta opuściła maseczki na usta albo podbródek. Tego samego dnia dostałam potwierdzenie mojego przypuszczenia. Skąd miałam taką pewność? Z uwagi na objawy i to, że moja dziewczyna dostała pozytywny wynik w piątek rano.

Przed weekendem województwo warmińsko-mazurskie zdobyło pierwsze miejsce w Polsce w liczbie potwierdzonych zakażeń COVID-19 z ostatnich 7 dni na 100 tys. mieszkańców. Nasza średnia wyniosła 27,2 osób. Dla przykładu wynik całego kraju to 13,8 osoby, województwo mazowieckie – 15,5 a dolnośląskie – 9,2. I co? I nic.

Artykuły o osobach, które celowo nie zasłaniają nosa i ust są codziennością. Te o liczbie dziennych zakażeń już od dawna na mało kim robią wrażenie. Zgony? W Polsce od początku epidemii w związku z koronawirusem zmarło prawie 41 tys. osób.

Obserwuję trwającą prawie od roku nieudolność rządu w obniżaniu liczby zachorowań i pomocy osobom zakażonym, ale nie jestem zdziwiona – wywoływanie wojny polsko-polskiej pochłania mnóstwo czasu, wyjazd na narty również. A skoro jesteśmy już przy stokach i śniegu, to widzę też opisy dzisiejszych tłumów na stoku w Rusi koło Olsztyna, zdjęcia grup morsów, które stoją w wodzie bez maseczek i odstępów od siebie, ale za to dumnie pozujących do selfie. Spoglądam na akcję charytatywną Drive Thru dla Lenki w Nidzicy, gdzie w treściach udostępnionych przez burmistrza widzę, że osoby biorące w nich udział i stojące na podwórku mają maseczki, a w środku już niekoniecznie (polecam wesprzeć Lenkę, najlepiej poprzez dołączenie do grupy ”Licytacje dla Lenki”, tam są rozpisane możliwe formy pomocy).

Ale jak to się stało, że się zaraziłyśmy? Od marca 2020 r. swój czas spędzam głównie w domu. Jeśli jestem na zewnątrz, czy to w sklepie albo – jak od października – na spacerach dla praw kobiet, zawsze mam maseczkę, myję i dezynfekuję ręce oraz omijam osoby, które od 11 miesięcy nie nauczyły się zasłaniać w poprawny sposób ust i nosa. Nie chcę spędzać czasu z osobami, które negują pandemię. Przestałam chodzić do restauracji, które się otworzyły, a na zdjęciach z nich widać, jak goszczą osoby, które nie założyły maseczek. Na wieść o tym, że moja dziewczyna idzie na test na COVID-19 od razu odwołałam dyżur, w którym miałam uczestniczyć – choć na dyżurach jesteśmy w maseczkach. Więc?

Mam 3 typy z ostatnich 2 tygodni. Pierwszym jest mężczyzna, który w kawiarni, gdzie kupowałyśmy wegańskie ciastka na wynos, stanął z opuszczoną maseczką za ramieniem mojej dziewczyny i gadając przez telefon pochylał się w jej stronę. Po zwróceniu mu uwagi przez moją dziewczynę durnie się uśmiechnął i kontynuował swoje zachowanie. Po mojej ingerencji, która do najmilszych nie należała, poszedł w głąb pomieszczenia. Mamy podejrzenie, że mógł to być właściciel tego miejsca, czego nie omieszkamy sprawdzić.

Drugim typem jest współpracownica mojej dziewczyny, która zachorowała na koronawirusa, i właśnie z tego powodu wraz z objawami została ona skierowana na test.

Trzecim jest po prostu przypadkowe przyniesienie wirusa do domu przez członka rodziny. Mutacja z Wielkiej Brytanii jest znacznie bardziej zaraźliwa niż pierwsza wersja wirusa. W połączeniu z osobami, które dbanie o siebie i bliskich traktują porównują z niewolnictwem, mamy receptę na niemal pewne zakażenie. Moim zdaniem właśnie z poziomu odpowiedzialności za osoby wokół powinno patrzeć się na ograniczenia, którym wszyscy podlegamy.

Nie mam na dziś żadnego apelu. Przez rok wysyłałam ich mnóstwo. Widzę teraz na własne oczy, mimo że w 2020 roku zmarło najwięcej ludzi od czasów II wojny światowej, nie budzi to większych refleksji. Końca pandemii nie widać, w związku z COVID-19 umrze jeszcze mnóstwo osób, a znaczna część, która go przechoruje, będzie miała w przyszłości bliżej nieokreślone problemy zdrowotne. I co? I nic?

8 KOMENTARZY

8 komentarzy
Najlepsze
Najnowsze Najstarsze
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
ala
23 lutego 2021 17:24

Dobry tekst. Zabrakło tylko dopisku, że jest sponsorowany.

miecio z żabki
15 lutego 2021 13:44

Było tyle nie kąpać się w przeręblu i nie chodzić po mieście to by wirusa nie było.