Przed świętami, rodzina z Olsztyna przeżyła prawdziwą tragedię. Ich dziecko umarło przed porodem w olsztyńskim szpitalu. Kto ponosi za to winę? To ustali prokuratura.
Pani Sylwia i pan Daniel w czwartek (26.11) przeżyli dramat. Pani Sylwia, będąca w zaawansowanej ciąży, trafiła do Szpitala Miejskiego w Olsztynie ze skurczami. Tam, nim została przyjęta na oddział, przeprowadzono jej testy na COVID-19, musiała wypełnić ankietę i dokumenty. Po badaniu USG usłyszała, że z dzieckiem wszystko w porządku. Po ponad godzinie, w trakcie kontroli jednej z położonych, zauważyła ona, że dziecko nie oddycha. Przystąpiono do „cesarki”, jednak było już za późno, dziecko nie żyło. Więcej o sprawie pisaliśmy tutaj: Matka czekała dwie godziny w Szpitalu Miejskim na poród. Dziecko zmarło w tym czasie, Dramat rodziny przed świętami. Podczas porodu zmarła im córka, a ich sytuacja finansowa jest nie najlepsza.
Bezpośrednią przyczyną śmierci miało być trzykrotne owinięcie się pępowiny wokół szyjki. Ordynator przyznał, że takie przypadki są niezwykłą rzadkością, ale ze strony szpitala nie było żadnych uchybień, a po prostu tak zadziałała przyroda. „Tak się czasami zdarza. Na to nie ma rady. To jest przyroda. My mamy czyste ręce” – miał powiedzieć ordynator. Zdaniem rodziców zmarłej Samanty, doszło do zaniedbania lekarskiego, które przyczyniło się do śmierci ich dziecka. 4 grudnia złożyli oni doniesienie do prokuratury dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci nienarodzonego dziecka w wyniku niewłaściwej opieki medycznej.
Udało nam się dotrzeć do wyników sekcji zwłok. Prokuratura stwierdziła, że nie była robiona, ale okazuje się, że szpital podjął się tej procedury zaraz po porodzie. Autopsja dziewczynki potwierdziła, że przyczyną zgonu było uduszenie pępowiną: Obumarcie wewnątrzmaciczne płodu w wyniku ostrego niedotlenienia wywołanego czynnikiem pępowinowym – obecność zaciśniętego węzła prawdziwego.
Ordynator szpitala, w rozmowie ze szwagierką pani Sylwii przyznał, że w trakcie USG można było nie dostrzec owiniętej pępowiny wokół szyi dziecka.
Pod koniec grudnia, skontaktowaliśmy się z prokuraturą, by dowiedzieć się jakie są postępy w sprawie. Jak poinformował Krzysztof Stodolny z prokuratury okręgowej, na dzień 29.12 jeszcze nikt nie został przesłuchany, bo trwa kompletowanie dokumentacji medycznej. Dowiedzieliśmy się również, że szpital nie poinformował prokuratury o śmierci noworodka. Zapytaliśmy Rzecznika Praw Dziecka czy jest to zgodne z prawem:
„Zgodnie z art. 28a ust. 1 pkt 2 ustawy o działalności leczniczej podmiot leczniczy prowadzący szpital jest obowiązany zgłosić, na podany przez jednostkę Policji numer telefonu, numer faksu lub adres poczty elektronicznej, fakt przyjęcia albo zgonu pacjenta, którego tożsamości nie można ustalić albo potwierdzić na podstawie dokumentów stwierdzających tożsamość – nie później niż w okresie 8 godzin odpowiednio od przyjęcia albo zgonu.
W obszarze prawa medycznego nie ma nałożonego na szpital obowiązku informowania „służb” [policji, prokuratury, jednostek pomocy społecznej etc.) o każdym przypadku śmierci pacjenta w szpitalu czy – jak w tym przypadku – śmierci noworodka podczas porodu”
To samo stanowisko przedstawił Rzecznik Praw Pacjenta:
„Nie ma obowiązku po stronie szpitala, aby w przypadku każdej śmierci pacjenta kierował takie zawiadomienie do prokuratury, chyba że kierownik podejrzewa, że do śmierci doszło w wyniku nieprawidłowości przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych; wtedy też powinien o takiej sytuacji poinformować odpowiednie organy”
Zapytaliśmy go również, jakie prawa mają rodzice zmarłego dziecka w tej sytuacji:
„Jeśli w ocenie rodziców za nieprawidłowości odpowiedzialny jest konkretny lekarz mogą złożyć zawiadomienie o popełnieniu przewinienia zawodowego do odpowiedniego rzecznika odpowiedzialności zawodowej (przy właściwej miejscowo okręgowej izbie lekarskiej). Analogicznie jeśli nieprawidłowości wynikały z postępowania pielęgniarki – rzecznik odpowiedzialności zawodowej pielęgniarek i położnych. Możliwe jest także dochodzenie roszczeń na drodze powództwa cywilnego”
Ludzie w Polsce umierają przez procedury. Sam byłem świadkiem gdzie w tym samym szpitalu kobieta w zaawansowanej ciąży z krwawieniem dróg rodnych czekała w kolejce bo panie muszą kwity wypełnić, w takich przypadkach powinna trafić od razu na oddział. Poza tym papiery można uzupełnić później na oddziale. To co się dzieje to żenada a nie system. Aby przyjąć na oddział trzeba czekać w kolejce kilkanaście godzin….
Dlaczego mnie to nie dziwi? Mój syn dostał 10pk wypisali mnie w 3 dniu. Zdrowy .. No No okazało się że dziecko nie dotlenione owinięte pempowina z zanikiem nerwów wxokowoyvh z dziurą w sercu itp.