Inspektorzy OTOZ Animals odebrali starszemu małżeństwu z Olsztynka trzy psy, które zamiast legowisk miały duże miski oraz psa, który w mieszkaniu uwiązany był na łańcuchu. W ocenie działaczy Animals “sprawa nie mieści się w głowie”, w ocenie pracowników gminy właściciele kochali zwierzęta.
Do interwencji OTOZ Animals z Olsztyna w Olsztynku doszło w niedzielę po południu. Z prywatnego mieszkania na obrzeżach miasta odebrano właścicielom cztery małe domowe psy. “Właściciele trzymali je w miskach, na miskach była krata dociśnięta cegłami. Widziałam to na własne oczy” – powiedziała inspektorka OTOZ Animals Ewelina Pierzchała, która przeprowadzała interwencję. Pierzchała zrobiła jednemu z psów zdjęcia, które można zobaczyć w internecie.
“Gdy weszłam do mieszkania, drugiego psa pani właścicielka właśnie wyciągała z miski, a trzeci pies wrócił ze spaceru. Miał za mały kaganiec, ciasny, bo pan właściciel tłumaczył, że nie wolno mu wąchać trawy” – powiedziała Pierzchała. Dodała, że kolejny pies był w domu uwiązany na łańcuchu.
Wszystkie psy były wystrzyżone nożyczkami do gołej skóry, właściciel tłumaczył, że po to, “by nie miały pchełów”. Niektóre z psów z tego powodu miały rany i blizny na skórze.
W rozmowie Pierzchała przyznała, że o trzymanych w miskach psach dowiedziała się od ludzi, którzy z kolei mieli o tym usłyszeć od księdza. “Podczas kolędy ksiądz pochwalił pewną panią, że tak dba o psa i powiedział, że inni ludzie swoje trzymają w miskach. Ponieważ ci ludzie nie wpuszczali nikogo do domu, trochę trwało, zanim ustalono jak ci, o których wspomniał ksiądz, traktują psy” – powiedziała Pierzchała.
Wszystkie odebrane w niedzielę psy trafiły do schroniska w Tomarynach. Tam okazało się, że jeden z psiaków jest adoptowany ze schroniska w Olsztynie i w poniedziałek został tam przewieziony.
“Ten pies był adoptowany 9 lat temu. Jest nam przykro, nie tego oczekujemy od właścicieli psów, którzy adoptują zwierzęta” – powiedziała dyrektor schroniska w Olsztynie Anna Barańska. Przyznała, że gdy pies był oddawany do adopcji, do jego przyszłych właścicieli nie było zastrzeżeń. Pies, który trafił do Olsztyna, przechodzi w poniedziałek badania, lekarze weterynarii próbują ustalić, skąd pochodzi deformacja czaszki zwierzęcia. Jednocześnie Barańska przyznała, że pies nie był zagłodzony, czy zalękniony.
W ocenie Eweliny Pierzchały deformacja czaszki może wynikać stąd, że według świadków właściciel dyscyplinował kijem psy, gdy te chciały np. powąchać trawę. “Mamy kilku świadków, którzy mówią jak właściciel traktował zwierzęta, że trzymał je w miskach i czy zima czy lato, strzygł je do gołej skóry” – zapewniła.
Z surową oceną opiekunów zwierząt, jaką wystawili im działacze Animals nie zgadza się komendant straży miejskiej w Olsztynku Mirosław Szostek. To on w gminie Olsztynek zajmuje się kryzysowymi sytuacjami zwierząt.
“Ci ludzie kochali zwierzęta, ale ich miłość była chora. One były w miskach, ale traktowano to jako ich legowiska. Na tym osiedlu są trudne warunki sąsiedzkie, ludzie skarżyli się, gdy psy szczekały. Ci ludzie prowadzali zwierzęta do weterynarza. Nawet niedawno wysterylizowali suczkę, nie mieli tyle pieniędzy, by zapłacić od razu, więc ratami opłacali ten zabieg” – powiedział Szostek. Dodał, że małżeństwo było w złej sytuacji finansowej, ale nie żałowało na karmę dla psów.
Szostek przyrzynał, że gmina nie wydała jeszcze decyzji o odebraniu psów właścicielom, przez co mogłyby w przyszłości trafić do adopcji. We wtorek Szostek zamierza pojechać w tej sprawie do schroniska w Tomarynach. W poniedziałek w tym schronisku psy przechodziły kwarantannę, na której będą jeszcze co najmniej 2 tygodnie.
Ludzie, którym w niedzielę odebrano cztery psy na pobliskiej działce mają kolejne psy, są one uwiązane na łańcuchach. Na razie nie zapadła decyzja o ich odebraniu.
Kato-patologia.