W wielu miejscach Polski zaczyna brakować wody w studniach, a prognozy wskazują, że może być jeszcze gorzej – przekazał rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Grzegorz Walijewski. Jeżeli będzie coraz mniej wody w rzekach, problemy mogą mieć elektrownie i przemysł.
Przedstawiciel Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowego Instytutu Badawczego wskazał, że na niektórych obszarach już od ponad roku występuje susza meteorologiczna, stwierdzana wtedy, jeżeli przez 20 dni na danym terenie opady są minimalne bądź nie ma ich wcale.
“W lutym było więcej deszczu – np. w północnej i centralnej Polsce średnia opadów była o 250 proc. większa niż normalnie. To niewątpliwie poprawiło sytuację, ale i tak jest fatalna” – powiedział rzecznik IMGW. Dodał, że najprawdopodobniej kwiecień zostanie określony przez klimatologów jako ekstremalnie suchy.
Hydrolog przypomniał, że występują cztery rodzaje suszy: meteorologiczna, glebowa (zwana również rolniczą), hydrologiczna (dotycząca wód powierzchniowych – m.in. rzeki, jezior) i hydrogeologiczna (wody podziemne). “We wszystkich tych czterech kategoriach niedobór wody jest poważny i można powiedzieć, że występuje susza, lecz z różną intensywnością” – podkreślił Walijewski. Jak mówił, teoretycznie najlepiej jest w przypadku wód podziemnych, ale i tutaj naukowcy z Państwowego Instytutu Geologicznego prognozują zagrożenie.
Oprócz wody w formie opadów, która w oczywisty sposób determinuje występowanie suszy, rzecznik wskazał także na wiatr czy temperaturę, wpływającą na parowanie wody z gleby. W tym przypadku chodzi o suszę glebową, nazywaną także rolniczą. “Wilgotność gleby do 7 cm spadła praktycznie w całym kraju poniżej 40 proc. Natomiast w głębszych warstwach do 28 cm wynosi ona od 60 do poniżej 40 proc.”- powiedział rzecznik.
Dane satelitarne oraz modelowe pokazują, że susza rolnicza występuje właściwie w całym kraju. Lepiej – jak mówił – jest na Podkarpaciu, w południowej części Małopolski czy na północy województw warmińsko-mazurskiego, pomorskiego i zachodniopomorskiego.
Hydrolog z IMGW tłumaczył, że jeżeli wilgotność gleby spada poniżej 40 proc., możliwy jest wówczas deficyt wody w strefie korzeniowej roślin, co w przypadku rolnictwa ma kluczowe znaczenie.
Według danych IMGW-PIB (na dzień 28 kwietnia) w Polsce występuje również susza hydrologiczna. Aż 65 proc. z 630 stacji pomiarowych, pokazywało niski poziom wody w rzekach. Ponadto, 89 stacji na 500 mierzących przepływ wody w rzekach obrazuje, że mamy do czynienia z suszą.
“W analogicznym okresie roku 2019, 27 stacji wskazywało na niski poziom przepływu wody w rzekach. W czasie najgłębszej suszy hydrologicznej w sierpniu i we wrześniu 2019 r. było to 150 stacji, a teraz jest to blisko 90” – poinformował przedstawiciel Instytutu. Jego zdaniem sytuacja jest bardzo zła.
Poziom wody w rzekach oraz jej przepływy mają istotne znaczenie dla energetyki i przemysłu. Tradycyjne elektrownie potrzebują bieżącej wody do chłodzenia generatorów. Odpowiednia ilości wody jest również niezbędna do produkcji prądu dla hydroelektrowni.
Walijewski zwrócił uwagę, że jeżeli wody w rzekach będzie coraz mniej, problemy zaczną odczuwać też energetyka oraz przemysł.
“Są elektrownie w Polsce, które pobierają wodę bezpośrednio z rzeki. Jeżeli ich poziom będzie opadał, będzie rosła też temperatura wody, przez co możliwy jest scenariusz, w którym część konwencjonalnych elektrowni będzie musiała ograniczyć produkcję. Tak było chociażby podczas suszy w 2015 czy 2019 roku” – powiedział rzecznik IMGW-PIB. Niski przepływ rzek w zeszłym roku powodował również problemy małych hydroelektrowni np. w woj. warmińsko-mazurskim, które na jakiś czas musiały wstrzymać pracę.
Susza nie ominęła również zasobów wód podziemnych. Powołując się na analizy Państwowej Służby Hydrogeologicznej rzecznik podkreślił, że pod koniec marca wydała ona ostrzeżenie dla 9 województw – m.in. kujawsko-pomorskiego, lubelskiego, lubuskiego, wielkopolskiego, dolnośląskiego i mazowieckiego. Obszary te są zagrożone niżówką hydrogeologiczną, czyli opadaniem wód gruntowych.
“Najbardziej zagrożona niżówką hydrogeologiczną jest zachodnia cześć centralnej Polski – Wielkopolska oraz Kujawy. Taka sytuacja może powodować problem w zaopatrzenie ludzi w wodę do celów gospodarczych, a także wysychanie przydomowych studni” – analizował rzecznik.
IMGW-PIB otrzymuje informacje od mieszkańców Wielkopolski, że część studni już wyschła, bądź woda w nich bardzo wolno się regeneruje. Jest przez jeden dzień i po jej zużyciu trzeba czekać np. dwa dni, by studnia się znów wypełniła – wyjaśnił.
Rzecznik zwrócił też uwagę na to, że ubytki w wodach gruntowych i podziemnych powodują głębokie odwierty w poszukiwaniu wody np. przez rolników. “Jest to zrozumiałe, ponieważ potrzebują oni wody do nawadniania pól, przez to jednak eksploatowane są niższe poziomy wodonośne” – wskazał. Przyznał, że w skrajnych przypadkach przy intensywnym eksploatowaniu mogą się tworzyć leje depresyjne, co zagraża głębszym ujęciom wody.
Rzecznik zwrócił jednak uwagę, że takie zjawiska nie są nowe. W ubiegłym roku podobna sytuacja miała miejsce w Skierniewicach, gdzie zabrakło wody w kranach.
“Jeśli susza będzie się utrzymywać, nadal nie będzie opadów, a pobór wody ze źródeł podziemnych będzie się zwiększał, może dochodzić i w tym roku do podobnych sytuacji” – podkreślił przedstawiciel Instytutu. Wszystko zależy też od tego, w jaki sposób miasta zaopatrują się w wodę i czy robią to z kilku źródeł. Np. w Warszawie – jego zdaniem – taka sytuacja jest bardzo mało prawdopodobna.
Prognozy klimatologów z IMGW-PIB na najbliższą przyszłość nie są zbyt optymistyczne.
“Wynika z nich, że zarówno maj, jak i czerwiec będą cieple, z temperaturami powyżej średniej oraz z opadami mniejszymi niż normalnie w tych miesiącach. Tegoroczny czerwiec, według prognoz, nie powinien być jednak aż tak upalny jak w 2019 r.” – przekazał rzecznik.
Czerwiec 2019 r. był najcieplejszym miesiącem w całym roku. Z kolei maj 2019 był zimny i mokry. Pod koniec ubiegłorocznej majówki na południu kraju padał śnieg, a temperatura miejscami oscylowała w okolicach zera.