Historia miała miejsce w czerwcu tego roku, gdy bezdomny pan Krzysztof okradł olsztyńskiego restauratora i jego znajomych.
Wszystko zaczęło się od wpisu na portalu społecznościowym i opublikowaniu zdjęcia bezdomnego Krzysztofa: – Słuchajcie. Na starówce jest sobie Pan Krzysiek. Jest to człowiek bezdomny i bezrobotny, który poszukuje pracy. Jest z zawodu kucharzem, posiada prawo jazdy kat. B oraz C, był też w budowlance. Jak sam mówi podejmie się KAŻDEJ PRACY. Co ważne Pan Krzysiek NIE PIJE ALKOHOLU, jest abstynentem. Może siła fejsbuka pomoże znaleźć pracę człowiekowi, któremu się po prostu się nie powiodło? Jak sam mówi, ma już dość tego wszystkiego…
Prośba o pomoc dotarła do Pana Dariusza. Jak widać Facebook pokazał swoją moc, a olsztyński restaurator dobre serce – Na grupie w której jestem był post dotyczący pomocy osobie bezdomnej. Było napisane gdzie ta osoba przebywa – mówi Dariusz Pniewski olsztyński restaurator. – Bez trudu odnalazłem pana Krzyśka – prosił o jedzenie pod Wysoką Bramą. – Zabrałem go na obiad do swojej restauracji. Tam opowiedział jak po śmierci matki razem z bratem odziedziczyli mieszkanie. Brat go oszukał, sprzedał mieszkanie i nie dał mu ani grosza i tak został bezdomnym. Pan Krzysztof wydawał się być normalnym człowiekiem, któremu nie sprzyjał los. Przez parę dni przychodził do mojej restauracji i jadł tylko to na co miał ochotę, – steki, kaczki pieczone na deser szarlotki na ciepło. Poszedłem z nim na zakupy, ponad 700 zł wydałem na ubrania. Załatwiłem mu super domek przy pensjonacie, który należy do mojego znajomego. Pracował z 2 tyg. Potem znajomy razem z żoną przyjechał do mnie i powiedział, że kogo im poleciłem do pracy i, że ich okradł.
Bezdomny ukradł trzy telewizory 32 calowe, lampki nocne z pokoi, czajniki bezprzewodowe z kuchni, przedłużacze i anteny do telewizorów. Zapakował to na rower z przyczepką i odjechał w siną dal. Sprawa trafiła na policję.
To jednak nie koniec historii, bo bezdomny dojechał do kolejnego miasta. Pan Krzysztof nie zrezygnował ze wzbogacania się kosztem innych i tym razem w sierpniu okradł sklepikarza z Gdańska.
Jak się okazało, nasz biedny bezdomny połasił się tym razem na coś znacznie cenniejszego. Jego łupem stało się Audi a6, samochód sklepikarza w Gdańsku, pana Adama.
Widać, historie lubią się powtarzać, a pan Krzysztof bawi się ze wszystkimi w kotka i myszkę.
Pan Krzysztof wykonywał drobne prace porządkowe w sklepie i pomagał w transporcie towaru. Co w tym wszystkim najmocniej zastanawia? Bezdomny za świadczone usługi nie wymagał zapłaty, co najwyżej coś do jedzenia.
Złodziej wiedział więc, gdzie i po co idzie. Pewnie zdecydował, że za poświęcony czas i drobne prace najlepszą zapłatą będzie Audi a6, więc je sobie przywłaszczył po godzinach pracy. Na szczęście jego dobrą passę przerwał patrol policji podczas rutynowej kontroli. Przedstawiono mu zarzuty prowadzenie auta pod wpływem alkoholu (ponad 1 promil). Rano dostał kolejny – zarzut kradzieży – bo sklepikarz zgłosił zaginięcie auta na komisariacie. Policja jednak wypuściła bezdomnego.
O zatrzymaniu i zwolnieniu z aresztu pana Krzysztofa dowiedzieliśmy się od rzecznika gdańskiej Policji, który pokrótce nakreślił całą sytuację: – 14 sierpnia b.r. krótko po godz. 2.00 gdańscy policjanci przy ul. Grunwaldzkiej zatrzymali mężczyznę, który dzień wcześniej ukradł audi A6. 62-letni kierowca audi bez stałego miejsca zamieszkania został poddany badaniu na zawartość alkoholu w organizmie. Wynik badania to ponad 1 promil. Mężczyzna spędził noc w policyjnym areszcie, a samochód został zabezpieczony. W trakcie prowadzonego pod nadzorem prokuratora postępowania policjanci zebrali materiał dowodowy, który pozwolił na przedstawienie sprawcy zarzutów kradzieży oraz kierowania po alkoholu.
Nietuzinkowy bezdomny został zwolniony z aresztu, ale ma postawione zarzuty przez prokuratora. Za taki czyn, którego się dopuścił, grozi kara pozbawienia 5. lat wolności.
Jak widać wymiar sprawiedliwości nie może sobie poradzić z jednym bezdomnym. Historia zatacza koło i bezdomny Krzysztof powraca do Olsztyna. Zostaje rozpoznany 13 grudnia przez okradzionych oraz ich znajomych. Ci wzywają policję, ale pan Złodziej jest mistrzem w znikaniu. Całą sytuacje opisała nam osoba poszkodowana która wzywał policję: – 112 za pierwszym razem nie podjeżdżało przez tyle czasu, że sobie polazł gdzieś, wykonałem drugi telefon informując w którą stronę się udał i cisza i spokój. Następnego dnia widziałem go znowu na starówce. Za drugim razem zadzwoniłem i potwornie długo patrolu nie było. Siedział przy tej wysokiej bramie. W pewnym momencie rozbrzmiał krótki sygnał policyjny na ulicy, przy Wysokiej Bramie, policjanci zatrzymywali kogoś kto złamał przepisy. Pan Krzysiu słysząc sygnał wstał i uciekł sobie w ciemność. Więc ewidentnie boi się policji. Po jakimś czasie usiadł pod Rossmanem. Po jakichś 40 minutach dopiero pojawiła się „lodówka” na wezwanie. Ale jak wjechali na Staromiejską to z daleka było widać, bo mieli włączoną sygnalizację. Pan Krzysiu sobie wstał i uciekł. Powiedzieli, że i tak go będą szukać, wypytali o wygląd, ale czy znaleźli? Nie wiem, bo dziś znowu sobie siedzi pod Wysoką Bramą. Dzisiaj dzwoniłem na 112 to kazali mi na komendę zadzwonić a na komendzie do rzecznika prasowego albo przyjść osobiście!