Do dramatycznego zdarzenia doszło dziś (28.06) przed godziną 16 na skrzyżowaniu al. Sikorskiego z ul. Wilczyńskiego.
Mężczyzna ok. 70 lat czekał na tramwaj na przystanku pełnym ludzi. Nagle starszy pan zemdlał i przy upadku rozbił sobie głowę. Jak relacjonuje nam świadek, który przyszedł na miejsce po tym fakcie: – Ludzie stali i nie reagowali. Nie pomogli mu. Zacząłem reanimację, bo nie miał oddechu.
Nikt z gapiów na przystanku nawet nie podszedł do przypadkowego ratownika i nie spytał się czy mu pomóc. Po przyjeździe karetki sanitariusze przejęli reanimację. Trwała ona kilkanaście minut, po czym na sygnałach pojechali do szpitala.
Jak się okazało anonimowy bohater pracował kiedyś w dyspozytorni numeru ratunkowego 112. Wyraził zdanie, że ludzie nie chcą się uczyć o pierwszej pomocy, a szkoleń jest pełno.
Sanitarusze w szpitalach podłogi zmywają. Ludzie nie piszcie takich bzdur. W karetkach od wielu lat jeżdżą Ratownicy Medyczni po trudnych studiach. Nikt nie wyzywa pielęgniarek od salowych. A to właśnie taka różnica!!!! Proszę o sprostowanie i nie obrażanie ratowników!! To wymaga przeprosin.
Uprzejmie proszę o sprostowanie artykułu. Byłem na miejscu zdarzenia, to ja podjąłem czynności ratunkowe. Gdy podszedłem, pogotowie było już wezwane, a mężczyzna leżał leżał w pozycji bocznej. Ja nie musiałem tego robić. Niestety z artykułu wynika, że to ja wezwałem pomoc. Jest to krzywdzące dla osób które były tam przede mną i zainteresowały się losem człowieka. To prawda, że nikt przede mną nie zdecydował się na podjęcie czynności ratunkowych, ale jeden z mężczyzn pomagał mi podczas resuscytacji krążeniowo oddechowej. To że spadł z ławki nie miało większego znaczenia, stanem zagrożenie życia było nagłe zatrzymanie krążenia i dlatego niezbędne było podjęcie… Czytaj więcej »