Podróże mają w sobie coś, co potrafi wciągnąć bardziej niż najlepsza powieść i zaskoczyć mocniej niż film przygodowy. Tego doświadcza Karol Fryta, dziennikarz i autor kanału podróżniczego na YouTube, który wyruszył z Mazar-i Szarif do Kabulu. Jego relacja odsłania nie tylko piękno Afganistanu, ale też trud, chaos i kontrasty codzienności, które dla mieszkańców są chlebem powszednim.
Podróż Karola Fryty z Mazar-i Szarif do Kabulu
Trasa prowadziła przez przełęcz Salang – strategiczny punkt Afganistanu, o który w historii walczyły największe armie świata. To wąskie gardło kraju, które decydowało o losach Kabulu. Sama droga, choć malownicza, pełna jest chaosu i nieprzewidywalności. Nie istnieją tu przepisy, samochody to często prowizoryczne składaki z całego świata, a dzieci wbiegające na jezdnię tworzą obraz, od którego serce zamiera. W tym świecie nie ma miejsca na zachodni porządek – jest tylko codzienna walka o dotarcie do celu.
Ubóstwo, sztuka i religia na afgańskich drogach
W trakcie podróży Fryta obserwuje kontrasty. Z jednej strony kolorowe, ręcznie malowane ciężarówki, które przypominają dzieła sztuki i niosą cytaty z Koranu. Z drugiej – skrajne ubóstwo widoczne w glinianych chatach, dzieciach proszących o jałmużnę czy kobietach w burkach, pogrążonych w ciszy na ulicach miast. Po drodze znalazły się też miejsca o wielowiekowej historii – buddyjska stupa i jaskinie dawnych mnichów, które dziś pokrywają współczesne graffiti.
Droga przez przełęcz Salang do Kabulu
Kulminacyjnym momentem wyprawy była wspinaczka przez przełęcz Salang na wysokości 3500 metrów nad poziomem morza. Auta wspinały się tam z trudem, a gęsty pył, mgła i chmury tworzyły atmosferę graniczną – między życiem a śmiercią, światłem a ciemnością. Wjazd w ciemne tunele i wyjazd prosto w błękitne niebo Fryta porównał do symbolicznych narodzin. Po drugiej stronie czekał Kabul – miasto trudne, ale będące celem tej niezwykłej podróży.