Lokalne połączenia w woj. warmińsko-mazurskim realizuje ponad 80 prywatnych firm transportowych, którym rocznie Urząd Marszałkowski wypłaca w sumie ponad 40 mln zł refundacji z tytułu ulg dla pasażerów, w tym uczniów.
Dyrektor departamentu infrastruktury i geodezji Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie Wiktor Wójcik poinformował, że wszystkie działające przed laty w regionie PKS są dziś prywatnymi firmami.
„Niektóre działają wciąż pod nazwą PKS, inne zmieniły nazwy, ale wszystkie firmy przewozowe w regionie są prywatne” – powiedział Wójcik i dodał, że wśród przewoźników są tacy, którzy dysponują nowoczesną i liczną flotą transportową oraz tacy, którzy mają np. jednego busa i wykonują kursy pomiędzy kilkoma małymi miejscowościami na terenie swojej gminy czy powiatu, zawierając w tej sprawie stosowne porozumienia z wójtami czy starostami.
Przewoźnicy, którzy uwzględniają w przewozach ulgi dla pasażerów, np. uczniów czy emerytów, dostają z budżetu państwa refundację kosztów tych ulg. Wójcik przekazał, że obecnie refundacja taka wypłacana jest ponad 80 firmom i wynosi w sumie ponad 40 mln zł.
W ocenie Wójcika w woj. warmińsko-mazurskim nie ma problemu z połączeniami pomiędzy miejscowościami leżącymi przy głównych trasach. Z każdego powiatowego miasta w regionie są realizowane kursy do Olsztyna, a godziny ich odjazdów są dostosowane do potrzeb klientów. „Nikt z prywatnych przedsiębiorców nie chce +wozić powietrza+ więc kursy są tak dopasowane, by uczniowie zdążyli do szkół, czy chorzy do lekarza” – dodał Wójcik.
Wójcik dodał, że gdy któryś z przewoźników rezygnuje, na jego miejsce niemal natychmiast pojawiają się kolejni przewoźnicy. „Czasem, gdy wiemy, że może wystąpić problem z podjęciem jakiejś linii, inicjujemy czy namawiamy do podjęcia połączeń innych przewoźników” – dodał Wójcik.
W mniejszych miejscowościach Warmińsko-Mazurskiego często podstawowym środkiem transportu są szkolne autobusy. Na kursy realizowane z dziećmi „załapują” się często mieszkańcy wsi, którzy nie mają własnych aut i razem z dziećmi tzw. „szkolniakami” jadą po zakupy do większej miejscowości, czy do lekarza. Osoby, które korzystają ze „szkolniaków” to przede wszystkim starsze panie, które same nie potrafią prowadzić aut, czy nie mają samochodów. Większość młodych mieszkańców wsi ma własne samochody i często posiłkując się własnym transportem rodzice przywożą dzieci do szkół. Wielką wadą „szkolniaków” jest ich kursowanie od poniedziałku do piątku, co pozbawia starszych ludzi możliwości np. dojazdu na niedzielne msze.
„Są w regionie miejscowości, gdzie nie jeździ żaden transport publiczny. Są one małe, a potrzeba dowiezienia kogoś do innej miejscowości pojawia się co kilka dni. Prywatne firmy nie podejmują takich kursów, bo zwyczajnie im się nie opłaca jeżdżenie na pusto z nadzieją, że dziś ktoś z jednej czy drugiej wioseczki zechce wyjechać” – powiedział Wójcik.
Takie małe miejscowości, często oddalone o kilka kilometrów od innych osad, są w całym regionie. Zdarza się, że mieszka w nich zaledwie kilka rodzin.