Wojciech Kopeć, biegacz i trener spod Olsztyna, po raz kolejny udowodnił swoją formę. Z czasem 2:30:54 zdobył 124. miejsce w klasyfikacji open oraz pierwsze miejsce wśród Polaków. Jego udział w TCS New York City Marathon stanowił szczególne osiągnięcie nie tylko ze względu na wynik, ale również na wymagającą trasę i warunki.
Walka na trasie i nieoczekiwane wyzwania
Wojciech Kopeć, po starcie zaplanowanym na spokojne tempo, zwiększał prędkość, by na 35. kilometrze trzymać się tempa na wynik 2:25. Jednak trudna trasa i zmęczenie sprawiły, że tempo spadło na ostatnich kilometrach. Zawodnik przyznał, że popełnił błąd, biegnąc „na sucho” – bez dodatkowego wsparcia w postaci napojów czy żeli energetycznych, co na tak trudnym dystansie okazało się wyzwaniem, pisze na swoich social mediach. Ostatecznie dobiegł na metę z czasem 2 godziny, 30 minut i 54 sekundy.
Kopeć nie kryje satysfakcji. Jego wynik jest imponujący, zwłaszcza że jeszcze cztery miesiące temu przeszedł zabieg kardiologiczny, podaje Radio Olsztyn. Po powrocie do intensywnych treningów, szczególnie w górach Kolumbii, gdzie realizował pełen plan treningowy, zdołał wrócić do formy i wystartować w jednym z najtrudniejszych maratonów na świecie.
Niezłomny duch sportowca
Był to szósty maraton lekkoatlety w ramach tzw. World Marathon Majors w tym roku. To cykl największych biegów maratońskich na świecie, obejmujący zawody m.in. w Tokio, Bostonie, Londynie, Sydney, Chicago, Berlinie oraz Nowym Jorku.
Choć trasa w Nowym Jorku okazała się dużym wyzwaniem, a silny wiatr dodatkowo utrudniał rywalizację, Kopeć konsekwentnie trzymał się założeń. Mimo zmęczenia i trudnych warunków ukończył wyścig z satysfakcją, a na mecie czekały go gratulacje od konsula RP w Nowym Jorku.
Wojciech Kopeć, rozpoczął swoją karierę lekkoatletyczną w 2003 roku w klubie Gwardia Olsztyn, pod okiem legendarnego trenera – Zbigniewa Ludwichowskiego. Maraton w Nowym Jorku był kolejnym dowodem na to, że ciężka praca i wytrwałość mogą pokonać nawet największe przeciwności.
źródło: Radio Olsztyn, Wojciech Kopeć/Facebook
Zapomnieliście dopisać artykuł sponsorowany. Młody chłop nabiegał 2:30 a o “dziadku” (Marcin Konieczny, 52 lata) z Kieźlin, który w Berlinie nabiegał 2:29 już cisza?