W powiecie piskim na Mazurach miał miejsce niepokojący incydent. Martwa tusza jelenia, która zginęła w wypadku drogowym, zamiast być zutylizowana, trafiła nielegalnie do obrotu jako zdrowa dziczyzna. Przypadek ten nie tylko narusza prawnie ustalone procedury postępowania z padłymi zwierzętami, ale także stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo żywnościowe.
Prawne aspekty postępowania z padliną
Zgodnie z polskim prawem, zwierzęta dzikie zabite w wypadkach drogowych uznawane są za padlinę i powinny być natychmiast poddane utylizacji. Procedury te służą ochronie zdrowia publicznego, zapobiegając możliwości wprowadzenia do łańcucha pokarmowego mięsa, które może stanowić zagrożenie dla konsumentów. W tej konkretnej sytuacji, zasady te zostały całkowicie zignorowane.
Nielegalne działania myśliwych
Zdarzenie rozpoczęło się od tragicznego wypadku, w którym samochód potrącił byka jelenia. Zgodnie z przepisami, zwierzę zabite w takich okolicznościach powinno zostać utylizowane. Zamiast tego, na miejsce przyjechali myśliwi z lokalnego koła łowieckiego, w tym były łowczy i były prezes koła – postaci znane w lokalnym środowisku myśliwskim. Zamiast przestrzegać obowiązujących przepisów, myśliwi podjęli decyzję o wypatroszeniu ciała jelenia na miejscu zdarzenia. Następnie, tuszę przekazali do skupu dziczyzny w Piszu, podając ją jako legalnie odstrzeloną zwierzynę.
Reakcja władz i umorzenie śledztwa
Mimo że incydent został zgłoszony policji, śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu „małej szkodliwości czynu”. Decyzja ta budzi kontrowersje, zwłaszcza w kontekście rygorystycznych przepisów dotyczących bezpieczeństwa żywności. Nadleśnictwo Pisz, będące właścicielem padłego zwierzęcia, zrezygnowało z wszelkich roszczeń.
Zdrowie publiczne w obliczu nielegalnych praktyk
Ten skandal na Mazurach uwypukla problem nielegalnych praktyk w branży dziczyzny i podważa zaufanie konsumentów do pochodzenia i jakości produktów mięsnych. Jednostki sanitarno-epidemiologiczne i weterynaryjne podkreślają, że w takich przypadkach nie powinno dochodzić do żadnego rodzaju obrotu mięsem, a ochrona zdrowia publicznego powinna być priorytetem.
Skandal ten jest przestrogą dla konsumentów i władz, by z większą uwagą monitorować źródła pochodzenia mięsa i przestrzegać przepisów bezpieczeństwa żywnościowego.
źródło: Gazeta Wyborcza
Za to chore świnie i drób każdemu smakuje w parówkach od wielkich koncernów, do tego ponownie wykorzystane z domieszką chemii i leków.
Większość myśliwych to Janusze z problemem alkoholowym.