Od jakiegoś czasu trudno w komunikacji miejskiej spotkać kontrolerów biletów. Sytuację tę postanowił zbadać tiktoker dwabraszki. Młody chłopak chciał na własnej skórze przekonać się, ile razy w ciągu dnia zostanie sprawdzony jego bilet. W tym celu odbył długą podróż ulicami miasta.
Wyniki eksperymentu, który przeprowadził tajemniczy pasażer, są zaskakujące.
„120 przystanków bez kanara”
Pasażer wsiadł do pierwszego pojazdu o godzinie 12.49 i pojechał nim w stronę centrum. Uznał, że właśnie tam, ze względu na duży ruch autobusów i tramwajów, a także wielu pasażerów najprościej będzie spotkać kontrolera biletów. Chłopak postanowił też upewnić się u kierowcy, czy nadal obowiązują kontrole. Uzyskał odpowiedź twierdzącą, ale z zastrzeżeniem, że nie wiadomo, czy kontrolerzy wypisują mandaty. Lekko usatysfakcjonowany i nieco zniecierpliwiony zajął miejsce pasażera. W ten sposób przejechał całą trasę jednego z autobusów, tj. 33 przystanki — nie został skontrolowany. Po czterech godzinach jazdy nadal nie został przez nikogo poproszony o bilet. Sytuacja nie zmieniła się, gdy przesiadł się do tramwaju. Tiktoker spędził w pojazdach komunikacji miejskiej około 6 godzin. Przez ten czas pojazdy zatrzymywały się na około 120 przystankach. Na żadnym z nich nie wsiadł kontroler biletów.
Czy to dobra wiadomość?
Eksperyment pokazuje, że nadzór nad pasażerami komunikacji miejskiej jest albo niewydajny, albo go nie ma w ogóle. Czy mamy zatem do czynienia z niespodziewanym bonusem dla zdezorientowanych mieszkańców? Niektórzy taki stan wiążą z ostatnią awarią systemu informatycznego miasta, którą miał spowodować atak hakerski.
Tiktoker, czy influenser, co za różnica. Nowocześni bezrobotni. Nie lansujcie głupoty, poza tym jakoś nie pochwalił się tym czy za te bilety płacił czy nie, tak więc od tego powinien zacząć.
Co to za pedryl z loczkami . Czego on tam szuka . Zbyt wiele czasu wolnego ma